Radiowozy, straż pożarna, pogotowie, skokochron. „Człowiek” na gzymsie kamienicy przy ul. Kołłątaja okazał się jednak nie samobójcą, a jedną z instalacji tegorocznej edycji festiwalu Open City/ Otwarte Miasto. - Wiele już w straży przeżyłem, ale czegoś takiego jeszcze nie było - skomentował akcję jeden z doświadczonych strażaków
Czwartek, ok. godz. 23. Pod kamienicę na rogu ul Kołłątaja i Krakowskiego Przedmieścia 54 (mieści się tu m.in. nasza redakcja) na sygnale podjeżdżają radiowozy, straż pożarna, pogotowie.
– Dostaliśmy zgłoszenie o tym, że na gzymsie kamienicy, na wysokości 2. piętra stoi człowiek. Na miejsce natychmiast pojechali funkcjonariusze. Wszelkie próby nawiązania kontaktu z tym człowiekiem skończyły się niepowodzeniem. Nie reagował na żadne wezwania, nie odpowiadał – relacjonuje Anna Kamola z lubelskiej policji.
– Rozstawiliśmy skokochron. Dopiero po oświetleniu postaci okazało się, że to jednak nie jest człowiek. Na prośbę policji wjechaliśmy i odkręciliśmy figurę – opowiada Andrzej Szacoń, rzecznik lubelskich strażaków. – Jeden z doświadczonych strażaków, który brał udział w tej akcji, stwierdził, że wiele rzeczy już w straży przeżył, ale czegoś takiego jeszcze nie było.
- W toku dalszych czynności okazało się, że to rzeźba ustawiona na zlecenie Centrum Kultury, symbolizująca uchodźcę zastanawiającego się nad sensem życia. Na miejscu nie było jednak żadnej tabliczki z taką informacją. Każdy przechodzień mógł więc przestraszyć się, że to prawdziwy człowiek, który chce skoczyć i nas o tym fakcie powiadomić - dodaje Kamola.
– Zawiadomiliśmy o instalacji komendanta Miejskiego Policji, straż pożarną, pogotowie – zapewnia Anna Horyńska z Ośrodka Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych „Rozdroża”, organizatora festiwalu Open City/ Otwarte Miasto. Jak dodaje maile zostały wysłane wczoraj ok. godz. 15.30. – Nie zostaniemy obciążeni kosztami interwencji służb, nie ma o tym mowy. Ale, by takich sytuacji uniknąć w przyszłości, znajdziemy dla niego nieco inne miejsce.
– Wraca na tę samą kamienicę, ale stanie niżej, bardziej od strony placu Litewskiego. By było to bardziej oczywiste, że to rzeźba – tłumaczy Mirosław Haponiuk, dyrektor „Rozdroży” i jeden z kuratorów tegorocznej edycji festiwalu.
– Całe szczęście podczas interwencji służb nie został uszkodzony. Stoi w kąciku w komisariacie i czeka, aż go odbierzemy – dodaje Horyńska.
O co tu chodzi?
Silikonowa rzeźba to praca Tomasza i Moniki Bielaków „Balans”. Została zamontowana niecałą godzinę wcześniej. Stojąc na gzymsie odnosi się do „nieustannego wahania, bycia pomiędzy, na krawędzi”. – To ekspresja samotności, a zarazem wołanie o dialog – tłumaczą artyści
Festiwal Sztuki w Przestrzeni Publicznej Otwarte Miasto/ Open City organizowany jest Lublinie od dziesięciu lat.
– Tu chodzi o dialog – podkreśla dyr. Haponiuk. – Naszym celem nie jest ozdabianie miasta, ale zadawanie trudnych pytań. Sztuka współczesna nie jest po to, by zmieniać świat, ale by zmuszać do myślenia, zastanowienia, może nawet porzucenia schematów myślowych. Nie każdy też musi taką sztukę lubić. Ale ci, co nie rozumieją mogą się zgłosić do artystów, czy kuratorów i o tym porozmawiać. Okazja będzie np. dziś. O godz. 17 pod zamkiem rozpoczynamy spacer wernisażowy po wszystkich tegorocznych pracach. Zapraszam.
Haponiuk przyznaje, że nie pierwszy raz artystyczne instalacje, które pojawiły się na mieście w ramach Open City, spotykają się z niezrozumieniem. – W każdej edycji jest coś, co budziło nieporozumienia, dyskusje radnych.
Montaż instalacji trwa od poniedziałku. Kontrowersje wzbudza też inna praca – „Wzajemność” kolektywu Kilku.com. Artyści opasali czerwonymi taśmami budynek ratusza i stojący obok kościół. Pytają w ten sposób „ o współzależność władzy świeckiej i duchownej, w ich instytucjonalnej postaci”.
Pytania, tylko inne, padają też ze strony miejskich radnych.
– Komu to służy? Co to ma przedstawiać? Co to jest za sztuka wysokich lotów? – dociekał na czwartkowym posiedzeniu Rady Miasta opozycyjny względem prezydenta radny Piotr Gawryszczak (PiS). Instalację nazwał „nieporozumieniem”. – To jest wyrzucanie pieniędzy w błoto, poza tym niszczenie deptaka i chodnika przy Królewskiej – twierdził Gawryszczak, który domaga się od Ratusza informacji o kosztach tej instalacji.
Nie tylko on pyta o pieniądze. – Ja bym prosił o uszczegółowienie, żeby było też wiadome, ile sama koncepcja artystyczna w tym kosztowała, a ile ta instalacja – prosił radny Mieczysław Ryba (PiS). – Chciałbym dopytać, czy ta instalacja jest dokończona, czy jest w trakcie? – dociekał radny Piotr Popiel (PiS).
O koszty dopytuje też organizatora Fundacja Wolności.
– Nie mamy nic do ukrycia. Budżet tegorocznego festiwalu to 380 tysięcy złotych, z czego 78 tysięcy to dofinansowanie z Ministerstwa Kultury – mówi dyr. Haponiuk. Jego zdaniem, nie jest to kwota wygórowana. – Budżet samej promocji jednego czy drugiego jarmarku jest wyższy.
Open City 2018
Open City to największy w Polsce festiwal sztuki w przestrzeni publicznej. – A także najstarszy – podkreśla dyrektor „Rozdroży”. I przypomina, że lubelski festiwal w plebiscycie czytelników O.pl Polski Portal Kultury został Wydarzeniem Roku 2017. – A konkurencja była ogromna. Wygraliśmy z największymi wydarzeniami kulturalnymi z całej Polski – podkreśla. I przekonuje: – Lublin jest do takich rzeczy przyzwyczajony. Już w latach 70. Tomek Kawiak bandażował drzewa. I PRL to wytrzymał. Ale ludzie mają prawo nie rozumieć. Dlatego będziemy im cierpliwie tłumaczyć.
Wernisaż X Open City w piątek o godz. 17. Spacer po wszystkich dwunastu artystycznych instalacjach, który poprowadzą kuratorzy Mirosław Haponiuk i Anna Nawrot, rozpocznie się przed lubelskim zamkiem. Prace zostaną przestrzeni miejskiej do 5 października. (drs)