Rodzice w trosce o wygodę dzieci wolą, żeby nie trzeba było ich dowozić do innych placówek. Jednak, czy istotnie jest to takie wygodne?
Tymczasem, opór rodziców przed likwidacją małych szkół jest bardzo duży, choć zdarzają się wyjątki.
– Nie mamy małych szkół – wyjaśnia Stanisław Wójcicki, wójt Kurowa. – Można powiedzieć, że rodzice sami je polikwidowali. W filiach było bardzo mało dzieci, przedszkola były tam czynne do godz. 11.30. Rodzice woleli, żeby dziecko w przedszkolu było dłużej, więc wozili je do Kurowa. Okazało się, że nie jest to złe, no i później dzieci zaczęły chodzić tu do szkoły. Można powiedzieć, że filie, które generowały koszty, zostały zlikwidowane "pokojowo”.
Niż demograficzny sprawia, że w małych placówkach oświatowych nieraz w jednej klasie uczy się dwoje, troje dzieci. W trzyklasowej szkole w Borkowie (gm. Garbów) jest 14 uczniów, w innej – sześcioklasowej – 36 uczniów.
– Oddaliśmy te szkoły stowarzyszeniu – mówi Kazimierz Firlej, wójt gminy Garbów. – To nie jest dobre rozwiązanie z punktu widzenia ekonomii – gmina i tak te szkoły finansuje.
– Taką uchwałę podjęliśmy zimą – mówi Anna Chomicz, pracownik Urzędu Gminy. – W małej szkole był bardzo wysoki koszt utrzymania ucznia. Teraz, ponieważ płacimy stowarzyszeniu średnią, z pewnością będzie niższy.
Nie da się jednak ukryć, że zarówno koszt utrzymania szkoły małej, jak i "stowarzyszeniowej” nadal obciąża gminę. Gdyby tych kilkunastu uczniów trafiło do większych, publicznych placówek, w kasie gmin zostałyby pieniądze np. na stypendia dla uczniów lub inne formy zajęć pozalekcyjnych. Jednak opór rodziców i nauczycieli bywa duży. W szkołach, które przejęło stowarzyszenie, nie obowiązuje Karta nauczyciela i często umowa o pracę opiera się na najniższym krajowym wynagrodzeniu.
Doświadczeni pedagodzy i psychologowie twierdzą, że takie małe enklawy wcale nie służą rozwojowi dziecka, które nie uczy się zachowań społecznych, nie potrafi później integrować z większym środowiskiem, kiedy przyjdzie czas na zmianę szkoły. Większe placówki mają sale gimnastyczne, pracownie komputerowe, językowe, wożą dzieci na basen – tego w małych szkołach brak.