Można nie zakładać krawata, nie zapinać się pod szyję i nosić koszulę z krótkim rękawem. Ale krótkie spodenki są w biurach zabronione. Budowlańcy mogą paradować półnago, jednak narzekają na poparzone słońcem plecy. To jednak nic w porównaniu z mękami strażaków odzianych w... kurtki.
Inne problemy mają budowlańcy. Nie muszą nosić krawatów ani długich spodni. Nikt nie wymaga od nich nawet koszulki. - Jak była pierwsza fala upałów, to słońce mocno popaliło mi plecy. Aż schodziła mi skóra. Smarowałem się kremami, robiłem okłady z kefiru. W nocy było ciężko przekręcić się na drugi bok - opowiada Łukasz Halat, pracownik jednej z lubelskich budów. - Teraz już lepiej to znoszę. Ale i tak nie narzekam. Uwielbiam się opalać, więc mam przyjemne z pożytecznym.
- Służbowy strój? Owszem dostajemy. Ale teraz nie da się tego założyć - mówi Marcin Suchodolski, pracownik Ogrodu Botanicznego. - To jest bluza, spodnie i drelich. Chyba bym się ugotował. W szklarni jest 30 stopni. To tyle samo co na dworze, ale tu powietrze jest bardzo mokre, więc temperatura o wiele bardziej daje się we znaki.
O specjalnych letnich strojach nie ma mowy w straży pożarnej. Ratownicy muszą nosić ciężkie stroje ochronne. Ważą kilka kilogramów. - Na szczęście nie trzeba w tym siedzieć przez cały czas. Wystarczy ubrać się wyjeżdżając do pożaru - mówi kpt. Michał Badach, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie.
• A czy nie spowalnia to czasu wyjazdu
do pożaru?
- Nie. Buty razem ze spodniami zawsze stoją tuż przy wozie gaśniczym. Wystarczy wskoczyć w buty i naciągnąć szelki. Kurtkę można złapać w garść i założyć już w czasie jazdy. Strażak jest w stanie kompletnie się ubrać w czasie krótszym niż 10 sekund. Po powrocie można się już rozebrać.