Obok latarni stanęły słupy trakcyjne. Miasto obiecuje, że powiesi na nich lampy, a latarnie zdemontuje. Ale nikt nie zadbał o niezbędne projekty.
- Ulica wygląda teraz paskudnie. Widział pan gdziekolwiek taki las słupów? - irytuje się Paweł Wodecki, mieszkaniec os. Błonie, który codziennie ogląda ul. Orkana. A trakcja pobiegnie jeszcze dalej: przez ul. Armii Krajowej, Bohaterów Monte Cassino, Wileńską i Głęboką.
Rozwiązanie? Przenieść lampy na słupy MPK a latarnie zdemontować. Ratusz obiecuje, że tak zrobi. - Ale najpierw trzeba sporządzić dokumentację techniczną - mówi Anna Adamiak, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miasta, który odpowiada za oświetlenie dróg.
Gdyby w projekcie budowy trakcji Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne uwzględniło też przeprowadzkę lamp, problemu by nie było. - Ale nasz projekt tego nie uwzględniał. Zakładaliśmy tylko, że oświetlenie będzie można później przenieść na nasze słupy - mówi Stanisław Wojnarowicz, rzecznik MPK Lublin.
Efekty? Las problemów. Pierwszy: słupy już stoją i pod ich fundamentami robotnicy będą musieli robić podkopy, by podłączyć prąd. Drugi: najpierw trzeba zlecić projekt, później znaleźć wykonawcę robót. A to potrwa.
Problem trzeci i najważniejszy: ciężko będzie o właściwe oświetlenie "osłupiałych” ulic. Przepisy dokładnie określają, jakie ma być natężenie światła na szosie. I dlatego latarni nie można stawiać gdzie popadnie, ale precyzyjnie wyznaczyć tzw. punkty świetlne. Najgorzej może być przy wjazdach w osiedlowe uliczki. Tam miejsca, gdzie stoją słupy, mogą mieć najmniej wspólnego z miejscami, w których powinny stać latarnie.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że poprzednia ekipa prezydencka była świadoma błędu. Ale przymknęła oko, aby MPK nie straciło unijnych pieniędzy na trakcję. Nie wiadomo tylko, czy unia pozwoli na rozgrzebywanie robót, za które zapłaciła. Jeśli takiej zgody nie będzie, las słupów pozostanie.