Jeden z doktorów UMCS w każdy weekend wyjeżdża. Pracuje wtedy dla dwóch prywatnych uczelni. W ciągu tygodnia ma jeszcze wykłady dla kolejnej uczelni. Nic dziwnego, że brakuje mu czasu na badania, zdobywanie dodatkowych kwalifikacji i dla studentów. I w najbliższym czasie nic się nie zmieni.
– Mamy jasną interpretację prawną. Takie regulacje byłyby niezgodne z prawem – podkreśla Jan Pomorski, prorektor UMCS. – Do wprowadzania zakazów czy obowiązkowej zgody rektora nie ma po prostu podstaw prawnych.
Zmienić to może dopiero nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, nad którą pracuje zespół powołany przez prezydenta Kwaśniewskiego. W projekcie tym znalazł się zapis o wymaganej zgodzie rektora macierzystej uczelni na pracę w innych szkołach.
– Na razie nasi pracownicy muszą tylko informować o podjęciu takiej pracy. I z tym nie ma problemów. Większość wykładowców przesyła takie oświadczenia. Sam właśnie przed chwilą otrzymałem kilkanaście – dodaje Jan Pomorski. – Konsekwencje niezgłoszenia dodatkowego etatu są dość dotkliwe; to różnego rodzaju nagany, które mogą mieć wpływ
na okresową ocenę pracownika.
A ta może już być podstawą do zwolnienia wykładowcy. – Nie da się pogodzić pracy na więcej niż dwóch uczelniach – uważa Stanisław Michałowski, prodziekan Wydziału Politologii UMCS. – Ideałem byłaby praca na jednej uczelni, ale przy dzisiejszych zarobkach nie dziwię się, że wykładowcy szukają dodatkowej pracy. Jednak praca na kilku etatach jest po prostu nieuczciwa, zwłaszcza wobec studentów. Wykładowca nie ma czasu, żeby dobrze przygotować się do zajęć.