Ścieżkę rowerową z Puław do Lublina wykonano bardzo tanim kosztem, bo poprowadzono ją istniejącymi drogami
o minimalnym natężeniu ruchu
Po wałach za rok
A w zasadzie z Kazimierza. Bo początkowy odcinek, biegnący m.in. po wałach przeciwpowodziowych, ze względu na zagrożenie i konieczność prowadzenia prac zabezpieczających na wałach i drogach dojazdowych, zostanie oddany w przyszłym roku. A w zasadzie wytyczony. Bo ta ścieżka nie była w ogóle budowana, lecz tylko wytyczana po istniejących drogach. Znający Lubelszczyznę jak własną kieszeń specjaliści z Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego poprowadzili ją utwardzonymi drogami dojazdowymi do pól, arteriami gminnymi, a w ostateczności, na kilku króciutkich odcinkach nawet powiatowymi, ale o małym ruchu. Minimalny ruch pojazdów był bowiem warunkiem poprowadzenia trasy.
Pejzaże jak z obrazka
Trasa w większości biegnie przez malownicze tereny Kazimierskiego Parku Krajobrazowego. Najpierw przeciska się przez słynne podkazimierskie wąwozy, by biec łagodnymi wzgórzami w okolicach Nałęczowa i Wojciechowa, aż do Lublina.
Ścieżka zaczyna się przy kazimierskiej Arkadii. Dalej można podziwiać wspaniałe krajobrazy pedałując do Rąblowa poprzez Doły, Wylągi, Rzeczycę i Witoszyn. Rąblowa z partyzanckimi tradycjami oraz interesującymi odkrywkami geologicznymi reklamować nie trzeba.
Z Rąblowa trasa prowadzi przez Grabówki i Stanisławkę do Kębła. Miejscowość ta znana jest z cudu, który zapoczątkował kult Matki Bożej Kębelskiej. Jej figurka, wyszydzana przez Tatarów, którzy wówczas napadli na Polskę, nagle zaczęła jaśnieć i uniosła się do góry, co spowodowało panikę wśród najeźdźców. Z rozprzężenia skorzystał książę Leszek Biały i rozgromił Tatarów pod Głuskiem Dużym. Zdaniem historyków zdarzenie to mogło mieć miejsce nie za księcia Leszka, lecz co najwyżej za króla Kazimierza Jagiellończyka, bo na te czasy wskazuje forma figurki, obecnie stojącej w kaplicy w Wąwolnicy.
Omijanie nieobowiązkowe
Wąwolnicę ścieżka omija od północy, wiodąc przez Zarzekę i Chruszczów do Charzu A. Miejscowość ta leży na południe od Nałęczowa, więc nasze największe uzdrowisko zostanie ominięte od południa. Oczywiście nie jest to konieczne. Można wszak skręcić z trasy i zwiedzić Wąwolnicę oraz Nałęczów.
Ścieżka nie prowadzi także do Wojciechowa. Dochodzi jedynie do pobliskiego lasu, by dalej pobiec do Maszek i Motycza Leśnego. Następnie należy pedałować wzdłuż Czechówki poprzez Płouszowice, Dąbrowicę i Sławin aż po lubelski skansen. Na tym odcinku Czechówka jeszcze płynie i wiosną nad jej brzegami rozciągają się niesamowitej piękności łąki kaczeńcowe.
Budowa za droga
- Budowa ścieżki rowerowej od podstaw jest zbyt kosztowna jak na możliwości naszych samorządów - powiedział nam Piotr Sawicki, dyrektor Wydziału Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie, który zlecił przygotowanie ścieżki. - My wykorzystaliśmy istniejące drogi o małym natężeniu ruchu, acz dobrej nawierzchni, więc koszty uruchomienia szlaku rowerowego ograniczyły się do wytyczenia i oznakowania trasy.
Jako jedni z pierwszych nowo otwartą trasę przejadą dziennikarze z Finlandii, którzy w przyszłym tygodniu będą przebywać na Lubelszczyźnie.