Powielone na ksero podpisy mieszkańców posłużyły jako listy poparcia dwóch różnych petycji do Urzędu Miasta.
Sprawa dotyczy działalności zakładu naprawy wózków widłowych przy ul. Hiacyntowej. Na uciążliwość zakładu od dawna uskarża się część mieszkańców okolicznych ulic. W pismach do Ratusza twierdzili, że do warsztatu dojeżdżają duże ciężarówki zakłócające spokój w osiedlu domków jednorodzinnych. Sąsiedzi domagali się ustawienia znaków ograniczających możliwość wjazdu dużym samochodom.
W lutym 2007 r. do Urzędu Miasta wpłynęło pismo od właściciela zakładu, na którym była data: kwiecień 2006 r. Zawierało ono oświadczenie mieszkańców, którym warsztat nie przeszkadza, a pod oświadczeniem widniało około 30 podpisów.
Ale segregatory w Ratuszu puchły od skarg. Mieszkańcy informowali, że po osiedlowych uliczkach pędzą... wózki widłowe z rozłożonymi podnośnikami. Pisali też do policji. - A komisariat żądał od nas wyjaśnień - mówi Anna Adamiak, zastępca dyrektora Wydziału Dróg i Mostów w Urzędzie Miasta Lublin.
Urzędnicy postawili znaki ograniczające wjazd ciężarówek. Właściciel warsztatu dostał jednak zgodę na to, by mógł podjechać do swojej firmy ciężarówką i wyładować z niej wózki. Znów padły zarzuty, że zgody nadużywa. Sprawa trafiła do Straży Miejskiej. - "Z uwagi na liczne interwencje mieszkańców (...) proszę o rozpatrzenie możliwości cofnięcia zgody dla wyżej wymienionego pojazdu” - napisał rok temu do Ratusza Waldemar Wieprzowski, komendant straży. Zgodę cofnięto.
8 listopada magistrat dostał kolejne pismo, tym razem od jednego z mieszkańców, który sfotografował i ciężarówkę, i jeżdżące po osiedlu wózki. - Zadziałaliśmy zdecydowanie i ustawiliśmy zakazy wjazdu samochodów o masie większej niż 2 tony - mówi Eugeniusz Janicki, dyrektor WDiM.
Na początku stycznia zgłosili się do nas mieszkańcy dzielnicy twierdząc, że zakaz utrudnia im życie, bo nie mogą np. dowieźć węgla lub mebli. Twierdzili, że za wprowadzeniem zakazu stoi mieszkający na Hiacyntowej zastępca prezydenta miasta, Stanisław Fic. - Nie mam z tym nic wspólnego - zaprzecza Fic i dodaje, że prezydent wręcz zabronił mu angażować się w sprawy swej dzielnicy. Ale miasto przyznaje, że rozważa częściowe złagodzenie zakazu. Decyzja ma zapaść na przełomie stycznia i lutego.
Niedługo po wprowadzeniu zakazu do Ratusza dotarło pismo z protestem przeciw nowemu oznakowaniu. Dołączona do niego była lista ok. 30 podpisów. - To kserokopia podpisów, które dostaliśmy rok temu - stwierdza Adamiak.
I rzeczywiście: wszystko zgadza się co do kropeczki. Nad listą nazwisk dopisano tylko nową datę: 10 grudnia 2007 r.
- Żeby nie zbierać ponownie podpisów, spytaliśmy wszystkich, którzy podpisali poprzednie pismo, czy popierają nasz protest przeciw nowemu oznakowaniu - wyjaśnia Stanisław Osuch, właściciel warsztatu. - A nie można było przy okazji tego odpytywania zebrać podpisy ponownie? - Nie, bo niektórych pytaliśmy telefonicznie.
- Rozważamy złożenie do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na fałszerstwie dokumentów - informuje Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta Lublina.
Faks z podpisami został wysłany z warsztatu.