Przez ostatnie pięć lat uczniów przeprowadzał przez al. Warszawską strażnik ruchu drogowego. Ale 1 września nie pojawił się. – Obawiamy się o bezpieczeństwo naszych dzieci – alarmują rodzice. – Przejście przy tej szkole jest jednym z najniebezpieczniejszych w mieście.
– Tu jest naprawdę niebezpiecznie – mówi jedna z matek, której dziecko uczęszcza do SP14. – Ruch panuje ogromny, przecież jest to droga krajowa z Lublina do Warszawy. Teraz jak nie ma przeprowadzacza, strach puścić córkę samą do szkoły. Będziemy ją odprowadzać i przyprowadzać.
Dlaczego po pierwszym września brakuje wykwalifikowanych strażników?
– Umowy o pracę podpisujemy tylko na okres 10 miesięcy. Podczas wakacji takie osoby nie są naszymi pracownikami. Dopiero od koniec sierpnia podpisują z nami nowe umowy. A to stawia nas w sytuacji niepewności, bo nikt takiego obowiązku nie ma – wyjaśnia E. Krawczyk. – Na szczęście mamy już przydzieloną inną osobę. Liczymy, że do połowy września zdobędzie wszelkie wymagane kwalifikacje.
Co na to Wydział Oświaty i Wychowania Urzędu Miasta?
– Nic o takiej sytuacji nie wiem – mówi Piotr Burek, zastępca dyrektora w tym wydziale. – Nie mamy rezerwowo przeszkolonych „staczy” bo nie ma na to funduszy w budżecie.
– Możemy tylko modlić się, żeby naszym dzieciom nic się nie stało – mówi kolejny z rodziców ucznia SP 14.
Okazuje się, że placówek z podobnymi problemami jest w Lublinie więcej. – Dzwonią do nas dyrekcje niektórych szkół z pytaniem czy mogą ubrać woźnych i awaryjnie postawić ich na przejściach pod szkołą – mówi Kamil Kowalik, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji. – Oczywiście jest to absolutnie zabronione. Takie osoby muszą przejść najpierw szkolenia z zakresu pierwszej pomocy przedmedycznej i u nas z zakresu ruchu drogowego.