Janusz B., 20-letni lublinianin, który zaginął we wtorek na górze Elbrus, odnalazł się. Okazało się, że zszedł na drugą stronę góry
i tam przetrwał w chacie pasterskiej. W sobotę zadzwonił do Polski, do ojca jednego z uczestników wyprawy, by poinformować o swoim losie.
W sobotę pojawiły się nieoficjalne informacje o odnalezieniu turysty. Ale polskie służby konsularne jeszcze nie mogły potwierdzić tej informacji. Zrobił to Maciej Łoś, jeden z uczestników wyprawy na Kaukaz. – Janusz znalazł się i żyje. Konsul już go odebrał – powiedział.
Jak się okazało, 20-latek zszedł po jednym ze zboczy Elbrusu, dotarł do chatki pasterskiej człowieka o nazwisku Kasajew i wraz
z jego bratem udał się do położonej nieopodal miejscowości Karaczajewsk.
Stąd Janusz B. dodzwonił się do Polski i poinformował, że jest cały i zdrowy. Prosił swoich kolegów z wyprawy, by czekali na niego
w niedzielę o 12 na dworcu w Czerkiesku, stolicy autonomicznej Republiki Karaczajewo–Czerkiesji.
Część ratowników i przedstawicieli polskiego konsulatu w Moskwie twierdzi, że przyczyną zaginięcia Polaka była niefrasobliwość ekipy i brak przygotowania do chodzenia po wysokich górach.
– W Tatrach nie byli, a uznali, że nadają się na Elbrus – powiedział jeden z przedstawicieli konsulatu.