Janusz Palikot powiedział w sobotę, że według najnowszych badań PO ma w Lublinie ponad 40 procentowe poparcie. Jednak nie wszyscy działacze byli w euforii. Nowym szefem lubelskiej PO został Jacek Sobczak.
Działacze narzekali, że prezydent Lublina jest z PO, ale musi się okupować PiS, który odebrał Platformie większość w radzie miasta. - Przykro, że nie wyprosiłem żadnej inwestycji dla swojej dzielnicy - mówił radny miejski Leszek Daniewski. Krytykowali zawarcie koalicji z partią Kaczyńskich. - Straciliśmy większość, bo w kraju i w sejmiku województwa stworzyliśmy koalicję z PSL. Dlatego PiS postawił nas do kąta w mieście - tłumaczył Sobczak.
- Bardzo trudno było rządzić. Nasz klub w radzie miasta był w rozsypce. Nie mogłem mówić wszystkiego naszym radnym, bo od razu wiedziała o tym prasa - zwierzył się prezydent Adam Wasilewski.
Sobczak tłumaczył się z zatrudnienia w Urzędzie Marszałkowskim Mirosława B. skazanego kilka dni temu za korupcję byłego członka Platformy. - Nie jest sztuką zatrudnić kolegę, ale go zwolnić. Ten człowiek miał przewietrzyć departament po rządach PSL. Źle oceniłem jego pracę i po trzech miesiącach nie przedłużyłem z nim umowy. Przestępstwo popełnił już jako prywatny człowiek.
Ostatecznie to Sobczak wygrał głosowanie: dostał 107 głosów, Strojnowska uzbierała 61 głosów. Sobczak przedstawił swoje cele: zwiększenie liczby członków partii z 600 do przynajmniej tysiąca, zdobycie jak najwięcej mandatów w lubelskiej radzie miasta i w sejmiku oraz zwycięstwo kandydata PO na prezydenta Lublina jeszcze w pierwszej turze wyborów.
Palikot sprezentował zwycięzcy świeżo wydaną książkę "Ja Palikot". - Teraz się nie wycinajcie. Bardzo proszę zachowajcie rozsądek. Jeśli będą podziały czy frakcje to stracimy energię potrzebną w jesiennych wyborach samorządowych - zaapelował Janusz Palikot do zwolenników Sobczaka i Strojnowskiej.