Do końca lutego właściciele psów mają czas, by zapłacić podatek za swojego czworonoga. W Lublinie nie chce go płacić ok. 25 proc. właścicieli - szacują miejscy urzędnicy. W praktyce nie można ich do tego zmusić. Ale wkrótce ma się to zmienić.
Ale roczny koszt utrzymania schroniska to 260 tys. zł. Miasto musi więc znaleźć 40 tys. zł z innych źródeł. Gdyby płacili wszyscy, którzy posiadają psy, do schroniska nie trzeba byłoby dokładać.
- Płacenia podatku unika ok. 25 proc. właścicieli psów - szacuje dyrektor Adamowicz. - Niestety, trudno nam podać dokładne dane, ponieważ nasze prawo nie nakłada na obywateli obowiązku zgłaszania posiadania psa. Szkoda, bo wiedzielibyśmy ile psów żyje w Lublinie i moglibyśmy śledzić ich losy. Teraz niektórzy ludzie traktują zwierzę jak rzecz.
Taka sytuacja ma się niebawem zmienić. W Urzędzie Miasta trwają prace nad utworzeniem specjalnej grupy, która miałaby się zajmować m.in. egzekwowaniem podatków.
- Nasi ludzie będą odwiedzali posesje i kontrolowali czy właściciel płaci podatek od nieruchomości, a przy okazji od psa - mówi Adamowicz. - Jeśli nie, ustalimy od kiedy przestał płacić i ile jest winny miastu. Kontrole ruszą w tym roku.
W zamożnych miastach na Zachodzie psi problem jest rozwiązywany przy pomocy nowoczesnej techniki. Młody pies ma wszczepiany czip i zawsze wiadomo czy żyje, gdzie jest i czy jego właściciel dopełnia wszelkich formalności.
- U nas zarejestrowany pies otrzymuje specjalny numerek - twierdzi dyrektor Adamiak. - Ma go nosić na obroży. Dzięki niemu, jeśli pies zginie, łatwo można dotrzeć do jego właściciela. Czipy to przyszłość, bo nas na to nie stać.
Ile za czworonoga
W ubiegłym roku za psa trzeba było zapłacić 35 zł. Ulga dla emerytów i rencistów wynosiła 18 zł. Ale tylko w wypadku jednego psa. Zwolnieni od opłat byli ludzie powyżej 70 roku życia.