Blisko 100 osób podpisało się pod petycją do rektora UMCS i dziekana Wydziału Biologii i Biotechnologii w sprawie plakatów z hasłami głoszonymi przez środowiska pro-life. – Nie było na nie zgody – mówi rzeczniczka uczelni i zapowiada rozmowę dyscyplinującą z pracownikiem, który je wywiesił.
Plakaty poświęcone in vitro i przerywaniu ciąży w gablocie na korytarzu wydziału pojawiły się w ubiegłym tygodniu. Można z nich było wyczytać, że „ponad 70 proc. dzieci poczętych in vitro nie może się normalnie rozmnażać”, a „60-95 proc. ginie przed narodzeniem”.
Eksponowanie tych treści na uniwersytecie spotkało się z ostrym sprzeciwem środowisk kobiecych i politycznych. – Postery zawierają treści stojące w sprzeczności z faktami naukowymi, są nacechowane światopoglądem religijnym i etycznym ruchów pro-life, nie przedstawiają autora plakatów. Są ideologiczne i nie powinny znajdować się na terenie publicznej świeckiej uczelni – czytamy w petycji opublikowanej w internecie przez Ogólnopolski Strajk Kobiet.
List jest adresowany do rektora UMCS prof. Stanisława Michałowskiego i dziekana Wydziału Biologii i Biotechnologii prof. Kazimierza Trębacza. Co na to uczelnia? – Na terenie poszczególnych wydziałów mogą być rozpowszechniane jedynie materiały opatrzone pieczątką władz danej jednostki. W tym przypadku takiej zgody nie było. Plakaty natychmiast zostały usunięte – mówi Aneta Adamska, rzecznik prasowy UMCS.
Pracownika uniwersytetu odpowiedzialnego za wywieszenie kontrowersyjnych treści czeka rozmowa dyscyplinująca.
– Uniwersytet jest miejscem dyskusji i debaty naukowej, a nie polem do propagowania jednostronnych idei, bowiem treści zawarte na tych plakatach nie miały charakteru naukowego – podsumowuje Adamska.