O uprawie konopi indyjskich przy ul. Spacerowej w Lublinie poinformował nas wczoraj Czytelnik. – Rosną w pobliżu III Komisariatu Policji.
Gdy wczoraj w południe dotarliśmy na miejsce, byli już tam policjanci. Zaczynali właśnie wycinać konopie. – Było tam ok. 50 roślin. Musimy je zabezpieczyć, żeby nikt ich nie ściął i nie sporządził z nich narkotyku. Czy to na swój użytek, czy do sprzedaży – tłumaczył nam później Paweł Szuster, zastępca komendanta III Komisariatu Policji w Lublinie.
Konopie rosły kilkaset metrów od komisariatu. Ale od zastępcy komendanta nie dowiedzieliśmy się, czy policjanci zauważyli je sami, czy ktoś im wskazał uprawę. Jak to możliwe, że zaczęli wycinać rośliny dopiero wtedy, kiedy urosły tak duże?
– Kiedy mamy 20 karteczek z ważnymi informacjami na lodówce, może się zdarzyć, że zapomnimy o wizycie u lekarza zapisanej na jednej z nich. Możliwe, że w natłoku pracy, mogliśmy coś przeoczyć. Najważniejsze, że te rośliny nie trafią już na rynek – mówił Szuster.
Zajmie się nimi biegły. Określi zawartość substancji psychoaktywnych w konopiach. Od tego zależy, czy będą traktowane jak narkotyk, czy jak konopie przemysłowe.
Wtorek był bogaty w doniesienia o konopiach indyjskich. Rośliny te rosły również na działce przy ul. Robotniczej w Lublinie. Pierwsi zauważyli je młodzi mężczyźni, którzy postanowili je ukraść. Żeby nikt ich nie rozpoznał, założyli kominiarki. W nocy przeskoczyli przez płot i zerwali "zioło”. Przechodzień zobaczył zamaskowanych ludzi i zadzwonił po policję. Patrol zatrzymał ich przy ul. Wojennej. Znaleziono przy nich woreczek z amfetaminą, a przy pobliskim śmietniku leżały trzy foliowe worki z zielem konopi.
Z kolei konopie warte ponad 50 tys. zł wyhodował 30-letni mieszkaniec Kraśnika. Uprawiał je w piwnicy swego domu. Pomieszczenie wyposażył w lampy i wentylację. Uprawy doglądał również jego ojciec. W poniedziałek policja przeszukała dom. Znalazła 2 kg roślin, w tym ponad 500 gram gotowego do sprzedaży suszu.