– Martwię się. Czy mojemu adwersarzowi brakuje weny, czy może stało się coś gorszego? – zastanawia się Jan Majewski. – Ale tak poważnie mówiąc, to niespecjalnie przejmuję się anonimami, które średnio raz na miesiąc były rozrzucane po gminie.
Ulotki rozprowadzano w nocy. Na przystankach, przed szkołami i w centrum Chodla. „Obrywali” wszyscy, którzy w jakiś sposób współpracowali z wójtem. Ataki na radnych i pracowników Urzędu Gminy były niewybredne, typu: Pan „X” jest łysy, pan „Y” śmierdzi. Dostawało się nawet proboszczom. – To dlatego, że z księżmi dobrze nam się układa – przyznaje wójt Majewski. – W Ratoszynie wspólnie zrobiliśmy parking koło kościoła. W Chodlu planujemy chodnik przy cmentarzu.
Jednak głównym celem ataków jest sam wójt. – Zarzuca się mi, że przekupuję pracowników urzędu – opowiada wójt. – Rzeczywiście, raz w roku urzędnicy za dobrą pracę dostają nagrody. Należy im się. Zatrudnienie w urzędzie spadło, a roboty przybyło. Ludzie są bardziej obciążeni pracą.
W jednej z ulotek stało, że wójt ma dwie kochanki. – Powinienem za to podziękować – śmieje się Majewski. – Posiadanie kochanki w moim wieku to wszak duży komplement.
Jednak najwięcej było na temat przeszłości wójta, m.in. że pracował w Służbie Bezpieczeństwa. – To kompletna bzdura – zaprzecza. – Pracowałem w służbach podległych ministrowi spraw wewnętrznych. Była to Komenda Główna Milicji. Zresztą to bardzo stara historia. Zakończyła się wraz ze stanem wojennym w 1981 roku. Za udział w zebraniach, tworzących się niezależnych związków zawodowych, zostałem wtedy wyrzucony z pracy.
Kto może produkować ulotki takiej treści? – Wiem, kto to robi, ale nie powiem – mówi. – Nikogo za rękę nie złapałem. Gdybym powiedział, ta osoba mogłaby mi wytoczyć proces. Zresztą nie traktuję tego poważnie, a z dużym przymrużeniem oka. Dlatego nawet nie informowałem o tym policji.