Sześciu lekko upośledzonych umysłowo podopiecznych Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Bystrzycy dorwało się do alkoholu kupionego na bazarze.
- Lekarz dyżurny opowiada, że miał na dyżurze sajgon - mówi dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator toksykologii szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. - Nastolatków przywieźli wychowawcy ośrodka. Najbardziej pijane były dwie dziewczyny. Miały po promilu alkoholu. Chłopcy poniżej jednego promila. Byli pobudzeni, rozrabiali. Dzieci tłumaczyły, że były na imieninach u jakiegoś Grzesia.
Dyżurny toksykolog zbadał nastolatków. Ponieważ nie było potrzeby hospitalizacji, wychowawcy zabrali wychowanków z powrotem. W dokumentacji szpitalnej nie zapisano, w jakiej miejscowości jest placówka. Sprawdziliśmy, że zgłoszenia o upiciu się wychowanków ośrodka specjalnego nie było ani w Komendzie Wojewódzkiej Policji, ani w Kuratorium Oświaty.
Po dłuższych poszukiwaniach udało nam się ustalić, że chodzi o Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla dzieci z lekkim i umiarkowanym upośledzeniem w Bystrzycy koło Lublina. Krystyna Błach, wicedyrektor ośrodka, mówi, że jeden z chłopców, który wrócił z przepustki, przywiózł butelkę wódki. - Mówił, że kupił od Ruskich za 5 zł - dodaje dyr. Błach. - Poszli do łazienki i wypili. Wezwaliśmy policję, ale nie przyjechała. Przyjechała karetka pogotowia, która zawiozła dzieci do szpitala w Lublinie.
Dyr. Błach dodaje, że z tym upiciem się nie było, aż tak tragicznie. - Tylko jedna dziewczynka miała promil alkoholu - twierdzi. - Pozostałe dzieci były trzeźwe.
O sprawie wie już kuratorium, które skarciło dyrekcję ośrodka. - Zażądałam wyjaśnień na piśmie i wyciągnięcia konsekwencji służbowych od pracowników, którzy nie dopilnowali dzieci - mówi Elżbieta Barańska, dyrektor Wydziału Edukacji Specjalnej w lubelskim Kuratorium Oświaty. - Naganne jest także to, że dyrekcja ośrodka nie zgłosiła nam tego faktu. O wszystkim dowiedzieliśmy się od dziennikarzy. A przecież szkolimy pracowników, aby powiadamiali nas o każdym najdrobniejszym zdarzeniu.