Skatowana kobieta umierała przez kilkanaście godzin. Zamiast wezwać pomoc, jej partner wolał się napić. Proces mężczyzny właśnie zakończył się przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Za śmiertelne pobicie konkubiny Łukasz Ch. został skazany na sześć lat więzienia.
Sylwię znał pięć lat. Mieli ze sobą dziecko, ale nie mieszkali z nim. Zgodnie z decyzją sądu, dzieciak trafił do rodziny zastępczej.
Do tragedii doszło 5 lutego. Tego dnia Łukasz Ch. pił w mieszkaniu ze swoim kolegą. Gdy znajomy wyszedł, para zaczęła się kłócić. Dobrze zbudowany mężczyzna miał olbrzymią przewagę nad ważącą 45 kg kobietą. Mocno ją pobił.
Na przesłuchaniu wpierał śledczym, że uderzył ją tylko trzy razy w twarz aż upadła na podłogę. – Byłem zdenerwowany, nie pamiętam dlaczego to zrobiłem – tłumaczył.
Obrażenia, które potem lekarze znaleźli u kobiety, świadczyły, że została pobita o wiele brutalniej niż utrzymywał Łukasz Ch. – Skąd się wzięły – dopytywał na rozprawie sędzia Krzysztof Ogrodnik.
– Nie wiem co się stało, nie uderzyłem jej wiele razy – przekonywał Łukasz Ch. – Nie mam pojęcia skąd się wzięły.
Pobitą kobietę przeniósł z fotela na łóżko i tam zostawił. Nazajutrz odwiedził go ten sam kolega, z którym dzień wcześniej pił alkohol. Dopiero wówczas zauważył, że Sylwia S. charczy. Zadzwonił po pogotowie. Ratownikowi z karetki powiedział, że się przewróciła. Kobieta trafiała do szpitala. Personel widząc ślady po pobiciu zawiadomił policję. Gdy Łukasz Ch. przyszedł do szpitala dowiedzieć się w jakim stanie jest kobieta, został zatrzymany. Kilka dni później Sylwia S. zmarła.
Łukasz Ch. został też skazany za znęcanie się nad swoja partnerką: niemal codziennie wszczynał awantury, wyzywał i bił.
– Noc, w noc, w tym mieszkaniu było picie, muzyka i krzyki – opowiadała w sądzie sąsiadka. – Jak rozbijał meble to się cała kamienica trzęsła. 5 lutego nie było słychać krzyków, ani rozbijania mebli. Było słychać jakby ktoś czymś rzucał – relacjonowala sąsiadka.
Wyrok nie jest prawomocny.