Sierżant Zbigniew Rybak wyniósł w z zadymionego mieszkania przy ul. 1 Maja w Lublinie 4-miesięcznego Daniela, a potem z sierżantem Danielem Jakóbczykiem, kolegą z patrolu, uratowali rodziców dziecka.
Wszystko wskazuje, że pożar wzniecił właściciel mieszkania, który w sobotę nad ranem po pijanemu wrzucił niedopałek papierosa do plastikowej wanienki z dziecięcymi ubraniami. Ze sterty ubranek zaczęły się wydobywać kłęby dymu. Zauważyła to sąsiadka. Zaczęła się dobijać do drzwi, ale usłyszała tylko płacz dziecka. Zadzwoniła po policję.
– Funkcjonariusze dowiedzieli się od sąsiadów, że w mieszkaniu jest małe dziecko z rodzicami – mówi Agnieszka Kwiatkowska z biura prasowego policji w Lublinie. – Z mieszkania wydobywał się dym, postanowili nie czekać na straż pożarną.
Najpierw z pomocą sąsiadów wyważyli drzwi. W mieszkaniu było pełno dymu. Na łóżku leżała kobieta i mężczyzna, a pomiędzy nimi płakało niemowlę. Dziecko chwycił sierżant Rybak. Oddał je sąsiadce. W tym czasie sierżant Jakóbczyk ratował dorosłych domowników. 33-letnia Agnieszka M. nie straciła jeszcze świadomości, nieprzytomny był już 35-letni Zbigniew R.
Zaraz potem przyjechali strażacy, którzy dogasili pożar.
– Czteromiesięcznego Daniela i jego rodziców pogotowie zabrało do szpitala – mówi Kwiatkowska. – Życiu całej trójki nie zagraża niebezpieczeństwo.
Ojca dziecka czeka teraz postępowanie za spowodowanie pożaru i stworzenie przez lekkomyślność zagrożenia dla siebie i rodziny.