Polska nie powalczy o pieniądze pożyczone Hiszpanom przez Bonę. Poseł Marek Poznański chce teraz odebrać to, co zrabowali Szwedzi w czasach potopu.
Chodzi o słynne "sumy neapolitańskie” – 430 tys. złotych dukatów na prowadzenie kosztowanych wojen. Jagiellonowie wynegocjowali zwrot tylko dziesiątej części pożyczki.
Polityk wyliczył, że obecna wartość długu, który zaciągnął Filip II Habsburg to 235 059 930 zł (bez odsetek). I w lipcu zapytał Ministerstwo Spraw Zagranicznych, jakie są szanse na odzyskanie "sum neapolitańskich” i czy państwo postara się powalczyć o zwrot pieniędzy. Zauważył: Hiszpania pogrążona jest w kryzysie, ale niedawno odzyskała skarb 17 ton monet wartych 400 mln euro – wydobyty ze skrzyń wraku hiszpańskiego statku.
– Pożyczka królowej Bony i wynikające z niej roszczenia mają charakter dalece nieskonkretyzowany – odpowiedział posłowi Maciej Grabowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów. I dodał: Minister nie ma żadnej dokumentacji dotyczącej "sum neapolitańskich”, a Bona mogła pożyczyć pieniądze z osobistego majątku.
– Poszukiwanie dokumentów i śledzenie działań kolejnych królów Polski na przestrzeni 500 lat wykracza poza możliwości ministra finansów i jego urzędu – podsumowuje Grabowski.
MSZ zauważył, że pieniędzy nie pożyczyło królestwo Polskie, tylko Bona, która nie była u nas koronowana. W dodatku o ich odzyskanie państwo polskie nie starało się w latach 1918–1939 i po 1945 roku.
– Brak takich działań oznacza prawne porzucenie tego roszczenia przez wierzyciela. Jest także wysoce prawdopodobne, że roszczenie się przedawniło po roku 1918, najdalej 30 lat później – oceniła Grażyna Bernatowicz, podsekretarz stanu w MSZ.
– To trochę zaskakująca odpowiedź – mówi Poznański. – Jeśli w II RP i PRL nikt nie podejmował tematu to nie znaczy, że teraz nie trzeba zająć się sprawą. Koszty m. in. prawników nie przekroczą przecież tych 235 mln zł – dodaje.
Polityk Ruchu Palikota zamierza nadal tropić historycznych dłużników i rabusiów. Szczególnie, że jego pomysł opisały nie tylko hiszpańskie gazety.
– Będę rozmawiał w tej sprawie z prawnikami krajowymi i zagranicznymi. Szanse na odzyskanie pieniędzy od Hiszpanii są może nikłe, ale trzeba postarać się odzyskać przedmioty zrabowane przez Szwedów, m.in. podczas "potopu” – tłumaczy. W sprawie dzieł sztuki i cennych z punktu widzenia naszej historii przedmiotów napisze do MSZ.
– Po co np. dokumenty związane z Kościuszką w Łucku na Ukrainie? – pyta. Poznański zażąda od ministra spraw zagranicznych informacji, w jakich krajach znajdują się zagrabione Polsce dzieła sztuki.
Wieść o akcji Poznańskiego obiegła świat. Poseł opowiada, że skontaktowali się z nim ludzie z Peru, którzy chcą odzyskać od Hiszpanów złoto wywiezione z ich kraju stulecia temu.