Na 18,5 tys. zł jubileuszowej nagrody liczył prezydent Lublina. Podpisał nawet projekt uchwały w tej sprawie. Ale go wycofał, bo okazało się, że na 30-lecie pracy zawodowej musi jeszcze poczekać. Teraz chce karać podwładnych, którzy liczyli mu staż pracy.
Prezydent Lublina Adam Wasilewski chciał dostać nagrodę za 30-lecie pracy zawodowej. Jej wysokość regulują przepisy: pracownikowi z 30-letnim stażem należy się 150 proc. aktualnie pobieranego wynagrodzenia. I w tym konkretnym przypadku Wasilewski zainkasowałby 18 465 zł brutto.
Tyle że prezydent sam dla siebie pracodawcą być nie może. Te obowiązki należą do Rady Miasta. I tylko ona może przyznać Wasilewskiemu nagrodę jubileuszową. Żeby jednak mogła taką uchwałę podjąć, musi najpierw dostać jej projekt. A projekt może złożyć albo grupa trzech radnych, albo prezydent.
– 8 grudnia wpłynął do nas projekt uchwały w tej sprawie. Podpisał go prezydent Wasilewski – mówi Jacek Zarębski, dyrektor Biura Rady Miasta. – Dzień później wycofał projekt.
Dlaczego prezydent się rozmyślił? Okazało się, że prawdopodobnie nie ma jeszcze 30-letniego stażu pracy.
– Zaistniała niepewność, na ile jeden z okresów zatrudnienia można wliczać do stażu – mówi oględnie Andrzej Wojewódzki, sekretarz miasta.
Teraz zaczęło się szukanie winnych tego, że prezydent podpisał się pod czymś, co niekoniecznie musi być prawdą. Prezydent chce, żeby jego podwładni zostali dyscyplinarnie ukarani. Wystąpił już z tym do sekretarza miasta.
– Ale sprawa jest jeszcze analizowana. I dopóki nie będzie ekspertyzy prawnej na temat okresu zatrudnienia prezydenta, nie podejmiemy żadnych działań dyscyplinarnych wobec pracowników – zastrzega Wojewódzki.
Próbowaliśmy się skontaktować w tej sprawie z Adamem Wasilewskim. Ale Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta, odesłała nas z powrotem do sekretarza miasta.
Ratuszowa opozycja puka się w czoło. – Apeluję do rozsądku prezydenta, by uderzył się we własne piersi i nie karał podwładnych, jeśli sam w tej samej sprawie popełnił większy błąd – komentuje Marcin Nowak, radny PiS. – Urzędnik się pomylił, to fakt. Ale drugi fakt jest taki, że to prezydent nakręcił tę akcję. I niech się teraz wytłumaczy.