We wtorki, środy i czwartki pracuje w swojej macierzystej uczelni. W piątek rano jedzie prawie 200 kilometrów na wykłady do prywatnej. Wieczorem do kolejnej, gdzie również wykłada. A w niedzielę czeka go następna szkoła i kolejne zajęcia.
- Na ponad 400 naszych samodzielnych pracowników naukowych na dodatkowych etatach pracuje 124 - mówi prof. Marian Harasimiuk, rektor UMCS. - Ośmiu ma więcej niż dwa etaty, a rekordzista aż cztery.
Jednak wielu wykładowców dorabia nie tylko na etatach, ale na prowadzeniu wykładów czy szkoleń. W macierzystej uczelni profesor zarabia około 2400 zł, w prywatnych - ponad dwa razy tyle. Bywa że zajęci dodatkową pracą naukowcy zaniedbują pracę badawczą. Tracą też studenci.
Dlatego UMCS chce wprowadzić zakaz pracy na więcej niż dwóch etatach. Zgodę na dodatkową pracę wydawałby rektor. - Mam karty ocen pracowników, ocenę ich dorobku i wiem, jak ktoś prowadzi badania i zajęcia. Na tej podstawie wydawałbym zgodę, bo na dwóch etatach można jeszcze uczciwie pracować - dodaje rektor Harasimiuk.
Czy zakaz wprowadzony przez UMCS może zachwiać prywatnymi uczelniami? - Do niedawna ok. 80 proc. naszej kadry naukowo-dydaktycznej było równocześnie pracownikami UMCS. Gdyby w owym czasie UMCS zabronił swym pracownikom podejmowania pracy na innych uczelniach, to mogłoby to dla nas być problemem - mówi Włodzimierz Nurski, rzecznik Wyższej Szkoły Umiejętności Pedagogicznych i Zarządzania w Rykach.
Nurski przyznaje jednak, że teraz kadra wywodzi się z innych uczelni. - Liczba współpracujących z nami naukowców jest na tyle znacząca, że w niektórych przypadkach kadra jest poddawana weryfikacji - dodaje rzecznik.
Również pracownicy KUL, chcąc podjąć stałą pracę, muszą uzyskać zgodę senatu uczelni. - Kilku naszych pracowników taką uzyskało - mówi Beata Górka, rzecznik prasowy KUL. - Są to wybitni, utytułowani uczeni, którzy otrzymali propozycje pracy z innych miejsc. Z kolei my nie podpisujemy umów o pracę z osobami zatrudnionymi gdzie indziej.
- Na uczelniach prywatnych nikt nie pracuje dla przyjemności - tłumaczy jeden z doktorów UMCS . - Po prostu te szkoły płacą więcej, np. za godziny nadliczbowe i płacą regularnie. A UMCS nie wypłacił mi jeszcze pieniędzy za zajęcia przeprowadzone w październiku ubiegłego roku.