Lubelscy śledczy sprawdzą, czy propozycja jaką otrzymał Andrzej Pruszkowski, nie łamała prawa. Były prezydent Lublina, a obecnie wojewódzki radny, otrzymał ofertę udziału w "projekcie politycznym” za fotel prezesa i 22 tys. zł pensji.
Prokuratorzy sprawdzą m.in. czy doszło do próby wywierania groźbą wpływu na funkcjonariusza publicznego i czy ktoś powoływał się na swoje wpływy w urzędach w celu odniesienia korzyści.
O propozycji, jaką miał usłyszeć Pruszkowski, napisaliśmy we wtorek. Dzień wcześniej Sejmik Województwa nie zgodził się na obcięcie pensji Pruszkowskiego. Były prezydent Lublina jest teraz zastępcą szefa TBS "Nowy Dom”, miejskiej spółki budującej tanie mieszkania. Prezydent Krzysztof Żuk nie jest zadowolony z działalności firmy. Zgodnie z jego wolą rada nadzorcza zmniejszyła o połowę zarobki prezesa firmy (dostawał 19,8 tys. zł brutto miesięcznie). Radni sejmiku nie zgodzili się natomiast na obcięcie poborów Pruszkowskiego. Nadal będzie dostawał 14,4 tys. zł brutto.
Wzburzony Pruszkowski powiedział dziennikarzom, że padł ofiarę zemsty, bo nie przystał do "pewnego projektu politycznego”. Szczegółów jednak nie chciał zdradzić. Z jego wypowiedzi wynikało, że chodzi o osoby z otoczenia prezydenta Krzysztofa Żuka.
– To są pomówienia – skomentował to Żuk. Dodał, że nikogo do Pruszkowskiego nie wysyłał. Sam też z nim o przystąpieniu do "projektu politycznego” nie rozmawiał.
Kilka tygodni temu cześć działaczy PiS utworzyła klub radnych miejskich sprzyjających Żukowi (PO). Zostali za to wyrzuceni z partii. Pruszkowski należy w PiS do "jastrzębi” - jest we frakcji krytykującej rządy prezydenta.