Prostytutka, którą "opiekował się” Daniel K., zarabiała dziennie w podlubelskiej Konopnicy nawet 900 zł. Sutener zabierał jej wszystkie pieniądze. Aresztował go lubelski sąd.
Daniel K. został zatrzymany w ubiegły piątek. Usłyszał cztery zarzuty. Przez dwa lata czerpał korzyści z uprawiania prostytucji przez kobietę. Szło mu tym łatwiej, że dziewczyna czuła się z nim związana uczuciowo. Liczyła, że gdy zarobi dużo pieniędzy, rozpocznie z mężczyzną nowe życie.
Nic z tego. Stręczyciel zabierał jej wszystkie pieniądze, które zarobiła na parkingu w Konopnicy. Prokuratura obliczyła, że od sierpnia 2008 roku nazbierało się tego około 80 tys. zł.
Przestraszona dziewczyna przez kilka kolejnych dni świadczyła usługi seksualne ze strachu. Prokuratura potraktowała to jako zmuszanie przemocą do prostytucji, za co grozi do 10 lat więzienia. To przesądziło o aresztowaniu Daniela K.
Mężczyzna jest też podejrzany do nakłaniania swojej ofiary do usunięcia ciąży. Kobieta twierdzi, że w grudniu ub. roku wywiózł ją na Ukrainę, gdzie został wykonany zabieg.
– Przyznał się do zarzutów – mówi Dorota Kawa, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie. – Podczas przeszukania znaleziono u niego dwa pistolety hukowe. Przypominały prawdziwą broń.
Prostytutki bardzo rzadko idą na policję ze skargą, że sutener zabiera im pieniądze.
– Zwykle nie pracują na własną rękę – mówi Joanna Garnier z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu – La Strada. – Dodatkowo, sutener często jest chłopakiem, narzeczonym czy mężem.
Kobiety są nierzadko zastraszane. Boją się, że sutener może je pobić, pozbawić pieniędzy. Najgorsze jest jednak to, że ktoś mógłby się dowiedzieć, czym się zajmują.
– Nie jest jednak łatwo powiedzieć "Jestem prostytutką i jestem okradana” – dodaje przedstawicielka La Strady. – Każda kobieta w podobnej sytuacji może zadzwonić do naszej fundacji. Postaramy się wesprzeć i pomóc.