Najpoważniejsze zarzuty ciążą na prezesie Łukaszu M., który prowadził również własną działalność gospodarczą. Zajmował się obsługą inwestycji. Jego firma pracowała na rzecz Szarotki. Według prokuratury, w latach 1993–98 współpraca nie wyszła spółdzielni na dobre. Łukasz M. kazał wypłacić swej firmie ponad 38 tys. zł za obsługę biurową Szarotki, choć nie miał ze spółdzielnią podpisanej umowy na takie usługi.
Mało tego. Jego biuro dostało od Szarotki ponad 120 tys. zł za opracowanie projektu wybudowania bloków mieszkalnych. A według biegłych powinno otrzymać za to tylko 46 tys. zł.
Ponadto firma Łukasza M. popełniła błąd i źle zaprojektowała zbyt wysoki budynek. Potem skorygowała projekt. Spółdzielnia zapłaciła za poprawki ponad 5 tys. zł.
Prokuratura miała też zastrzeżenia do umowy, którą Łukasz M. podpisał z firmą budującą sieć kanalizacyjna. Oszacowała, że spółdzielnia straciła na tym 100 tys. zł.