Radna miejska PO z Lublina odpowiada przed sądem za zakłócanie ciszy nocnej. Z relacji jej sąsiada wynika, że dobijała się do drzwi i wspinała po rusztowaniach. Obrońca radnej przekonuje, że to jej współlokatorka szukała nocą zaginionego kota
Sprawa trafiła na wokandę Sądu Rejonowego Lublin-Zachód po tym, jak Anna Ryfka (zgadza się na ujawnienie personaliów i wizerunku) odmówiła przyjęcia 300 zł grzywny. W styczniu sąd uznał, że jest winna zakłócania ciszy nocnej poprzez „odgłosy awantury w mieszkaniu”.
Miało do tego dojść w nocy z 3 na 4 listopada ubiegłego roku. Sąsiad radnej powiadomił policję. Jak twierdzi, w mieszkaniu radnej od dłuższego czasu dochodziło do głośnych imprez. Mężczyzna kilka razy wzywał mundurowych, ale jego zdaniem interwencje nie przynosiły skutku. Stracił więc cierpliwość.
– Ciągle było to samo. Miarka się przebrała – oświadczył w sądzie Łukasz T. – Wtedy w listopadzie około północy była jakaś karczemna awantura. Słyszałem głosy dwóch kobiet. Było trzaskanie drzwiami i wychodzenie na klatkę. Potem ktoś dzwonił domofonem do mojego mieszkania. Następnie usłyszałem dziwny huk. Okazało się, że to odgłos chodzenia po rusztowaniach, rozstawionych przy bloku. Mam wrażenie, że to była obwiniona. Widziałem przez żaluzję osobę z krótkimi włosami.
Z relacji mężczyzny wynika, że osoba ta przez blisko godzinę dobijała się do drzwi balkonowych mieszkania na górze.
– Słyszałam metaliczny huk, a potem uderzenia. Jakby ktoś stał na balkonie i uderzał w szybę – dodała w sądzie Anna C., sąsiadka radnej. Z jej relacji wynika, że mogło to trwać ponad godzinę.
Anna Ryfka nie przyznaje się do winy. Jak twierdzi, o zarzutach pod swoim adresem dowiedziała się od dzielnicowego.
– Tamtej nocy wróciłam do domu i poszłam spać. Zdarzenia, o których mówi sąsiad, nie miały miejsca – oświadczyła radna. – Sąsiad powiadomił o sprawie media, co traktuję w kategoriach złośliwości. Jestem osobą publiczną. Myślę więc, że miało to mnie zdyskredytować i oczernić – skwitowała.
– Nie o to chodzi. Nigdy nie należałem do żadnej partii. Nawet głosowałem na prezydenta Krzysztofa Żuka (też z PO – dop. red.) – odpierał zarzuty Łukasz T.
Stanisław Estreich, obrońca radnej dowodzi, że do całego sporu przyczynił się niefortunny zbieg okoliczności. Feralnej nocy kot radnej miał bowiem uciec na rusztowanie. – Wróciłam w nocy do domu i zorientowałam się, że go nie ma – relacjonowała w sądzie współlokatorka Anny Ryfki. – Wyjrzałam przez balkon. Kot siedział na rusztowaniu poniżej drugiego piętra. Zeszłam do niego i wróciłam z nim po rusztowaniu. Włosy miałam spięte w kucyk, więc mogły wydawać się krótkie – dodała.
– Ktoś mógł chodzić po rusztowaniu, ale nie ma żadnego dowodu, że była to obwiniona. Poza tym moja klientka cierpi na lęk wysokości – podsumował w mowie końcowej Stanisław Estreich, wnosząc jednocześnie o uniewinnienie Anny Ryfki.
Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony 21 marca.