Oskarżenia o alkoholizm, kretynizm i intryganctwo. To nie doniesienia z czołówek brukowych gazet, tylko zawartość akt afery korupcyjnej w lubelskim Ratuszu
Urzędnicy nie przebierają w słowach. Najbardziej oberwało się radnemu Mieczysławowi Rybie z LPR. - Nie grzeszy inteligencją - tak na jego temat mówił w prokuraturze oskarżony Mariusz Deckert. Chwilę później rozwinął wątek. - Wprost uważam, że (Ryba - red.) jest durniem, który twierdzi, że zna się na wszystkim.
Według Tomasza Nowosada, innego wysokiego urzędnika prezydenta, podczas rozmowy z Robaczewskim Deckert używał bardziej dosadnych słów na temat Ryby. - To kretyn. Sam z Nowosadem proponowaliśmy Rybie za dwa piwa, że wyprowadzimy Lublin z Unii Europejskiej - miał powiedzieć Deckert.
- Te wypowiedzi najlepiej świadczą chyba o ich autorze - tak komentuje dziś epitety Deckerta radny Ryba. - Powiem tylko, że w moich zeznaniach nie ma obraźliwych słów pod czyimkolwiek adresem.
Po tym, jak fragmenty wypowiedzi Deckerta zostały ujawnione, szef kancelarii prezydenta wysłał do radnego Ryby SMS-a z przeprosinami. - Nie kontaktuję się z panem Deckertem, ale nie jestem obrażony - zapewnia Ryba.
Główny oskarżony, którego w zeszłym tygodniu prezydent przywrócił do pracy w Ratuszu, obrażał nie tylko radnego Rybę. O Robaczewskim mówił, że jest alkoholikiem i intrygantem. - To powszechny żart w środowisku, że gdzie się Robaczewski pojawi, to jest pijany - zeznał w prokuraturze.
O alkoholizm oskarżał Robaczewskiego też inny urzędnik Ratusza - rzecznik prezydenta Tomasz Rakowski. Prokuratorowi opowiedział, jak spotkał Robaczewskiego, kiedy ten był pijany. Stwierdził, że szef fundacji ledwo trzymał się na nogach. Wczoraj rzecznik tak tłumaczył Dziennikowi swoje słowa. - Nigdy bym o tym nie mówił, gdyby nie zapytał mnie o to prokurator.
Robaczewski zeznał, że nie nadużywa alkoholu. W dniu, kiedy spotkał go Rakowski, rzeczywiście pił. Jednak spokojnie wrócił do domu. Wersji o alkoholizmie prawicowego działacza nie potwierdzili w prokuraturze jego liczni znajomi, w tym jeden z najzagorzalszych wrogów - były współpracownik z Instytutu Edukacji Narodowej. Dlatego prokuratura nie uwierzyła w wersję o zaglądaniu Robaczewskiego do kieliszka.
Deckert zadarł także ze swoją partyjną szefową z Prawa i Sprawiedliwości, poseł Elżbietą Kruk. Określił ją jako "emocjonalnie rozchwianą”.
- Wiem, że tak powiedział - powiedziała nam wczoraj Elżbieta Kruk. - I patrząc na to z perspektywy czasu myślę, że mógł mieć do mnie żal o złożenie zawiadomienia o przestępstwie. To, czy jego wyjaśnienia były mądre, czy głupie, nie jest najważniejsze w tej sprawie. Liczy się prawda.