Podtapianie, rażenie prądem, wieszanie i kopanie grobu. Tak miała wyglądać gehenna Piotra B. Mężczyzna został porwany przez sąsiada, który podejrzewał go o kradzież pieniędzy. W piątek zeznawał przed sądem
Piotr B. remontował mieszkanie Krzysztofa I. Gospodarz wyjechał z rodziną na wakacje. Po powrocie zauważył, że z domowej skrytki zniknęły wszystkie oszczędności. W schowku miało być 40 tys. zł i tysiąc euro. Kontakt z Piotrem B. się urwał. Dzięki pomocy krewnych i znajomych udało się go namierzyć. 26-latek został zwabiony na posesję jednego z kolegów Krzysztofa I. Nie przyznał się do kradzieży. Dostał kilka ciosów, po czym wywieziono go do lasu.
- Jeden z dwóch mężczyzn, którzy dołączyli do grupy przyniósł szpadel - opisywał Piotr B. podczas piątkowej rozprawy. - Kazali mi kopać dół. Powiedzieli mi, że jak nie oddam pieniędzy, to ten dół będzie moim grobem.
Z akt sprawy wynika, że po przyjeździe do lasu oprawcy rozpalili ognisko. Małgorzata Ś. pojechała po wódkę. W przerwach między toastami Piotr B. przyjmował kolejne ciosy. Później towarzystwo ruszyło do samochodu.
- Miałem nałożony na głowę foliowy worek - zeznał Piotr B. - Kiedy doszliśmy do auta kazali mi wsiadać do bagażnika.
Mężczyzna trafił do domu jednego z oprawców w Rudce Kozłowieckiej. Gospodarz wepchnął go do skrytki pod podłogą. - Było tam bardzo ciasno. Mogłem tylko siedzieć w pozycji półleżącej - opisywał w sądzie poszkodowany.
Mężczyzna twierdzi, że regularnie był bity przez napastników. Jako najbardziej agresywnego wskazuje Witolda G. Na biciu się nie skończyło. Piotr B. przyznał również, że był torturowany.
Oprawcy podtapiali go w wannie do utraty przytomności. Później jeden z nich stwierdził, że "mokry lepiej przewodzi prąd”. Mężczyzna był więc rażony prądem po całym ciele, także po genitaliach.
- To trwało jakieś 10-15 minut - wspominał Piotr B. - Ślady miałem na całym ciele. Odczuwałem ból. Po tym ktoś wpadł na pomysł, aby mnie powiesić.
Z zeznań mężczyzny wynika, że Witold G. zrobił pętlę z kabla. Przerzucił ją przez rurę w korytarzu. Ciągnął za kabel, dusząc swoją ofiarę. - Krzysztof I. powiedział, że zginę, jak mój ojciec, który się powiesił. Wtedy zacząłem tracić przytomność - zeznał Piotr B.
Skatowany mężczyzna dopiero następnego dnia zdołał uciec. Kiedy napastnicy spali zamroczeni alkoholem, wydostał się ze skrytki. Pomogli mu mieszkańcy jednego z pobliskich domów. Część z oskarżonych w tej sprawie ma już na koncie wyroki. Nie przyznają się do torturowania 26-latka.