Tysiące niebezpiecznych gąsienic zaatakowały drzewa na dziedzińcu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Owady doszczętnie zniszczyły liście na jednym z dębów, a teraz atakują pozostałe. Uczelnia walczy z zarazą, ale bez skutku.
Gąsienice doszczętnie zniszczyły liście na jednym z najwyższych dębów. - Coś strasznego - mówi Beata Górka, rzecznik KUL. - Panoszą się bez opamiętania. Teraz przeniosły się na kolejne drzewa.
Co ważne, szkodniki mogą być niebezpieczne nie tylko dla drzew, ale też dla ludzi. Gąsienice są pokryte groźnymi alergenami. Pod ich wpływem, u osób uczulonych, może się pojawić wysypka. Dlatego fachowcy zalecają, żeby pod żadnym pozorem ich nie dotykać. A alergicy nie powinni długo przebywać w pobliżu szkodników.
- Nie mamy pojęcia, skąd to paskudztwo się u nas wzięło - tłumaczy Górka. Kuprówka rudnica występuje w Polsce niezwykle rzadko. A jeśli już, to częściej w zachodniej części kraju. Z niebezpiecznymi gąsienicami walczą m.in. we Wrocławiu i Poznaniu.
Uczelniani ogrodnicy i botanicy próbowali już wytępić szkodnika opryskami. Nie pomogło. Problem w tym, że większa dawka środków chemicznych nie wchodzi w grę z powodu bliskiej obecności ludzi. Na terenie uczelni każdego dnia przebywa kilka tysięcy osób. Chemikalia mogłyby komuś zaszkodzić.
Zdaniem ekspertów, najlepszą metodą zwalczenia kuprówki rudnicy jest usunięcie (np. spalenie) gniazd razem z gąsienicami. Ale na to trzeba poczekać do zimy.
W najbliższych tygodniach gąsienice przejdą w stadium poczwarki, z której pod koniec czerwca powstaną motyle. Te będą latały nad uniwersyteckim dziedzińcem do końca lipca, najczęściej w godzinach wieczornych. Potem złożą jaja, z których w sierpniu wylęgną się młode gąsienice. Jesienią owady trafią do zbudowanych przez siebie gniazd, gdzie przezimują. Właśnie wtedy trzeba je wytępić.
- Mam nadzieję, że uczelnia szybciej znajdzie sposób na te wstrętne robale - mówi Leszek, student KUL. - Mieliśmy zawsze taki piękny dziedziniec. Aż żal patrzeć, co się z nim teraz dzieje.