Okupują altanę śmietnikową. Śpią na przyniesionych kartonach. Piją alkohol, a potrzeby fizjologiczne załatwiają na trawniku przy bloku. Służby, spółdzielnia i pracownicy socjalni są bezradni
Roman Kozak mieszka na Osiedlu Rudnik w Lublinie od ponad 20 lat. Wprowadził się zaraz po wybudowaniu bloku.
– Nigdy nie byłem uciążliwym lokatorem ani namolnym petentem. A mam wrażenie, że tak jestem traktowany – mówi z żalem. – Ja rozumiem, że bezdomność to problem ogólnokrajowy i daleki jestem od piętnowania tej grupy. Ale osoby, z którymi mamy problem, kompletnie się nie szanują. Piją alkohol, zostawiają stosy butelek, załatwiają potrzeby fizjologiczne pod naszymi oknami.
Wzywaliśmy Straż Miejską, funkcjonariusze kilka razy interweniowali. Ale to nie rozwiązało problemu. Spółdzielnia osiedla też rozkłada ręce. Ja oczekuję działań systemowych i systematycznych. Domagam się skuteczności, a nie traktowania sprawy jak gorącego kartofla, który się przerzuca z rąk do rąk.
Pan Wiesław* natrafił z kolei na widok bezdomnego rozebranego od pasa w dół i załatwiającego potrzeby fizjologiczne. – Proszę sobie wyobrazić, że takie rzeczy oglądają dzieci – stwierdza. Pani Gabriela* prowadzi obok altany gabinet: – Boję się wynosić śmieci, a klienci boją się przechodzić koło tych osób.
Możemy informować
– Kiedy jesteśmy wzywani do osób bezdomnych, w pierwszej kolejności informujemy, gdzie mogą one uzyskać pomoc. Jeśli wyrażą zgodę – przewozimy je do schronisk czy noclegowni. W tej konkretnej sytuacji przy każdym zgłoszeniu na miejsce udawali się nasi funkcjonariusze i wskutek interwencji osoby te opuszczały zajmowane miejsce. Zaznaczam, że z punktu widzenia przepisów przybywanie bezdomnych w altance nie jest wykroczeniem – mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej.
Straż Miejska skontaktowała się z administracją osiedla i zasugerowała założenie w altanie śmietnikowej zamka lub kłódki. Wtedy dostęp do zsypu mieliby tylko mieszkańcy.
– Kiedyś altana była zamknięta i mieszkańcy sami złożyli wniosek o otwarcie. Nie każdy pamiętał, żeby nosić klucz, nie wszyscy też zamykali altanę – tłumaczy Grzegorz Zychowicz, kierownik Działu Eksploatacji w SM Rudnik. – Jeśli zdecydujemy się na założenie zamknięcia, potrwa to od tygodnia do dwóch – trzeba znaleźć ślusarza, wymienić zamek i przygotować 104 klucze. Nie da się tego zrobić z dnia na dzień.
Tylko za zgodą
Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z 2017 roku w województwie lubelskim było 991 bezdomnych, a w samym Lublinie (według danych MOPR-u) – 313.
– W lecie liczba ta spada, ponieważ są większe możliwości podjęcia pracy sezonowej. Natężenie naszych działań ma miejsce w okresie jesienno-zimowym – zaznacza Magdalena Suduł, rzeczniczka MOPR Lublin.
W Lublinie jest 9 placówek, które udzielają pomocy bezdomnym – są to schroniska, noclegownie i ogrzewalnie. Oprócz tego działa Dzienny Ośrodek Wsparcia dla Osób Bezdomnych, który zapewnia m. in. zaplecze sanitarno-higieniczne, niezbędną odzież czy posiłki.
– Należy pamiętać, że podstawowym warunkiem skorzystania z naszych świadczeń jest zgoda drugiej strony. Nie możemy działać wbrew woli. Część osób nie wyraża zgody na przeniesienie do schroniska czy noclegowni, ze względu m.in. wymóg trzeźwości. W takich sytuacjach staramy się motywować i namawiać daną osobą do skorzystania z pomocy. Nic więcej nie możemy zrobić – zaznacza Magdalena Suduł.
Pracownicy socjalni nie znali tej konkretnej lokalizacji, ale po naszym telefonie zadeklarowali podjęcie stosownych działań. Także Straż Miejska zaczęła częściej kontrolować teren. Roman Kozak interweniował również w Wydziale Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego. Przedstawiciele tej instytucji zwrócili się do Straży Miejskiej o zdecydowane działania. W efekcie bezdomni nie byli widziani w altance od kilku dni.
* imiona zmienione