Jan Mieleszko, były dyrektor oddziału Agencji Rynku Rolnego w Lublinie, wykorzystywał bez umiaru samochody służbowe. Często do celów prywatnych. Jeździł trzy razy więcej niż poprzedni szefowie agencji, w ciągu roku pokonywał trasę przekraczającą
obwód naszego globu. Za jego podróże zapłacił budżet państwa
Jan Mieleszko był dyrektorem od lutego 2001 r. do 23 kwietnia br. Z samochodów Rover i Skoda Octavia korzystał na podstawie umowy zawartej z prezesem ARR. Według ustaleń NIK, umowa była wadliwa. Zabrakło w niej zapisu o przepisowych ograniczeniach – że samochód służbowy do celów prywatnych można wykorzystywać tylko sporadycznie, i to za odpłatnością. Skoro nie było ograniczeń, dyrektor szalał do woli.
NIK ustaliła, że o ile w 2000 r. przejechano łącznie ponad 17 tys. kilometrów (zużywając 1752 litry paliwa), to w 2001 r. – 48 tys. km (5040 litrów). W 2002 r. – 43 tys. km (4790 litrów), w I kwartale br. 13 tys. km (1473 litry). W rozliczeniach wszystkie przejazdy dyrektor wykazywał jako służbowe, choć były wśród nich także prywatne. Choćby wyjazdy do Białej Podlaskiej, gdzie mieszkał. A także powroty do Lublina, jak ten „słynny” z 22 kwietnia, kiedy to służbową skodą urządził po pijanemu (2,2 promila alkoholu we krwi) rajd po Lublinie. Został oskarżony o kolizję, napad i znieważenie policjanta. Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Lublinie. Po tym zdarzeniu zrezygnował z dyrektorskiego stołka.
NIK doszukała się absurdów. Dyrektor rozliczał przejazdy, podczas których rzekomo sam siedział za kierownicą, a trasa obejmowała tak odległe od siebie miejscowości jak: Warszawa, Zamość, Małaszewicze, Rzeszów, a jednocześnie potwierdzał w kartach drogowych, że w tych samych dniach... korzystał z innego pojazdu służbowego do równie odległych Włodawy i Tarnogrodu.
NIK zaleciła oddziałowi ARR poprawę.
– Nie wykorzystujemy samochodów nawet do sporadycznych przejazdów prywatnych – zapewnia Władysław Saba, obecny dyrektor ARR w Lublinie.