Zamykać osiedlowe śmietniki na kłódki czy nie? Spółdzielnie, zakładając zamki, obiecują niższe opłaty za wywóz odpadów. Ale mieszkańcy narzekają, że muszą nosić dodatkowy klucz. I często wcale śmietników nie zamykają.
Te plusy to większa czystość na terenie osiedla i – co najważniejsze – oszczędności.
– Koszty wywozu śmieci obniżyliśmy o około 35 proc. – dodaje Podolski. – To dlatego, że uniemożliwiliśmy obcym podrzucanie śmieci. Mieszkańcy płacą tylko za wywóz nieczystości, które sami wyprodukują.
Zdanie to podziela wielu zarządców osiedli w naszym mieście.
– „Szperacze” ani ptaki nie robią bałaganu – mówi Marek Skolimowski, kierownik administracji os. Moniuszki na Czechowie. Od pół roku mieszkańcy tego osiedla idąc do śmietnika biorą ze sobą klucz. – Ale nikt się nie skarży – podkreśla Skolimowski.
Najpierw administracja wiesza na klatkach schodowych informację o nowym pomyśle. I czeka na ewentualne wnioski mieszkańców. Zwykle nie wpływają żadne. Na drzwiach śmietnika pojawia się więc kłódka, a lokatorzy otrzymują do niej klucz. Ale i tak w większości miejsc nikt go nie używa.
– Nie noszę tego klucza – mówi Agnieszka, mieszkanka ulicy Agatowej. – Po co? Odkąd tu mieszkam, czyli od trzech lat, nie widziałam, żeby te drzwi kiedykolwiek były zamknięte.
– Już się przyzwyczaiłam do noszenia dodatkowego klucza, ale denerwuje mnie to – mówi pani Jolanta z ulicy Bursztynowej. – Dlatego nigdy śmietnika nie zamykam na kłódkę.
Drzwi od śmietnika są ciągle otwarte także na ul. Sikorskiego. Mimo że tam mieszkańcy tym samym kluczem otwierają drzwi od klatki schodowej. – Wcześniej bywało, że ktoś zamknął śmietnik na klucz. Wtedy sąsiedzi zostawiali śmieci na zewnątrz – mówi jeden z mieszkańców. – W końcu przyjęło się, żeby nie zamykać.
– Zdarza się, że ludzie zostawiają worki na zewnątrz altany, bo nie mogą dostać się do środka – dodaje Skolimowski. – Ale to są pojedyncze przypadki. Jak ktoś raz zastanie zamknięte drzwi, to drugi raz nie przyjdzie.