Z wielką radością niesiemy przed ołtarz bochen chleba upieczony
z tegorocznych zbiorów, aby najlepszemu Bogu podziękować za obfite plony - mówił wczoraj Czesław Magiełda, rolnik
z Gościeradowa. W tłumie rolników przybyłych na Dożynki Wojewódzkie 2002 nie wyczuwało się jednak zbytniej radości.
Rolnicy nie kryli swoich żalów. Jan Posacki przyjechał na Święto Plonów z całą rodziną z Głębokiego (pow. Łęczna). - Zysk z pracy ledwo pokrywa koszty produkcji - mówi. - Teraz liczy się żeby przetrwać. Jest kiepsko. Syn prowadzi gospodarkę, dziadki pomagają z renty, tragicznie nie jest. Stać nas na paliwo żeby tu przyjechać porozmawiać ze specjalistami z branży i zobaczyć wieńce dożynkowe.
Rolnicze dochody od dwunastu lat spadają, od trzech drastycznie. Obecnie sięgają tylko 40 proc. tego, co zarabiają pracownicy w przemyśle. Specjaliści z Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Lublinie z siedzibą w Końskowoli wyliczyli, że ceny środków produkcji i usług od początku roku wzrosły o 2,9%, a więc w tempie dwukrotnie wyższym niż inflacja (1,6%). Od początku roku najbardziej zdrożały pasze treściwe (o ponad 5%), nośniki energii (o 3,3%), oraz maszyny rolnicze i pestycydy (o 3%). Natomiast podstawowe płody rolne staniały, np. zboże o 8%, a żywiec o 17 proc.
- Uprawiałem 15 ha ziemi. Głównie zboże, które później trudno było sprzedać. Praca ciężka, a realne dochody co roku spadały nawet o 20 proc. Skończyła się kasa i cierpliwość. Zrezygnowałem - mówi Bogdan Kwieciński z Sobieszyna, pow. Ryki. - Ziemi nawet za darmo nikt nie chciał wydzierżawić, więc podarowałem ją rodzinie.
Nie opłaca się też hodowla. - Dokupiłem ziemi do 20 ha - mówi Grzegorz Matacz z Wilkołaza. Hoduję 50 tuczników. Przed rokiem płacono po 4,20 zł za kilogram, dziś o złotówkę mniej. Dobrze, że żona pracuje, to jest chociaż z czego finansować naukę trzech synów. Bez tego nie wyobrażam sobie możliwości przetrwania.
Żeby nie zbankrutować G. Matacz zmuszony jest do gospodarowania na zasadzie "wszystkiego po trochu”, przez co opłacalność jeszcze się zmniejsza. - Ale co robić jak pszenicę w ubiegłe żniwa można było sprzedać i po 550 zł, a w kwietniu zawiozłem do Glob-Farmu po 410 zł i do dziś czekam na część pieniędzy - mówi.
Anna Klijanek i Marek Kosikowski, starostowie dożynek robili wszystko, aby rolnicy zapomnieli o troskach. Zgromadzeni wysłuchali uroczystej mszy świętej, okolicznościowych wystąpień i gratulacyjnych listów. Pod adresem rolników płynęły słowa uznania za trud pracy i życzenia. - Mimo, że u władzy są partie chłopskie państwowej polityki rolnej praktycznie nie ma, brak bilansu zbiorów owocuje tygodniowymi kolejkami w skupie zboża i gwałtownym spadkiem opłacalności jego produkcji - mówili rolnicy stojący w tłumie.