Na restrukturyzację Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Janowie Lubelskim starostwo chce zaciągnąć pożyczkę
Zadłużenie SP ZOZ sięga 5,5 mln złotych. Do tego dochodzą koszty zaległych 13 pensji i wywalczonych przez pielęgniarki podwyżek o 203 złote. Tylko za pierwsze półrocze szpital odnotował stratę 2 153 tys. złotych. Gdy rok temu dyrektor Zdzisław Sałdan przejmował prowadzenie szpitala, miesięczny deficyt przeciętnie sięgał 300 tys. złotych. Jak dotąd nie udało się go zmniejszyć. Koszty w maju br. przerosły przychody o 507 tys. zł, w czerwcu były większe o 169 tys. zł, a w lipcu o 339 tys. zł.
W tej sytuacji dyrekcja opracowała nowy program restrukturyzacji. Działania naprawcze będą posuwać się w trzech kierunkach: finansowym, majątkowym i organizacyjnym.
Ratunkiem dla szpitala ma być pożyczka. Obecnie finalizowana jest umowa pomiędzy Starostwem Powiatowym (organ założycielski SP ZOZ) a Bankiem Ochrony Środowiska. Kredyt wartości 1 mln euro ma mieć oprocentowanie 7-8 proc.
- Kredyt, choć komercyjny, będzie dla nas tańszy od karnych odsetek i kosztów komornika. W tej chwili obsługa zadłużenia jest kilkakrotnie droższa. Dzięki pożyczce będzie można uporządkować zobowiązania. Staniemy się znów wiarygodni, z rozłożonego na raty długu można wywiązać się terminowo - mówi Zdzisław Sałdan.
Pieniądze z kredytu są za małe na pokrycie całego długu. Pula 4 mln złotych pokryje jedynie zobowiązania krótkoterminowe. Dyrekcja liczy na dodatkowe środki ze sprzedaży majątku. Jako pierwsze do sprzedaży zamierza wystawić pięć 2-piętrowych bloków mieszkalnych (wartości ok. 1,5 mln złotych), potem zlokalizowany w centrum miasta budynek starego szpitala.
Oprócz tego w zakładzie sukcesywnie kontynuowane są zmiany organizacyjne. Ze starego szpitala do nowego budynku SP ZOZ przenosi się ośrodek dializ, oddział pulmonologiczny, laboratorium i pracownię rtg. Tworzone są nowe struktury, m.in. oddział ratunkowy, oddział pielęgnacyjno-opiekuńczy. Pod lupą wydawany jest każdy grosz na oddziałach, a to za sprawą powołanych specjalnie tzw. centrów odpowiedzialności. Szpital szuka oszczędności skracając czas hospitalizacji pacjentów. - Mamy o 10 proc. mniejszy niż ubiegłoroczny kontrakt z Lubelską Regionalną Kasą Chorych, co też nie pozostaje bez wpływu na finanse, dlatego efektywniej chcemy wykorzystać okres od momentu przyjęcia pacjenta do chwili wykonania zabiegu. Czas przygotowania do operacji powinien być jak najkrótszy - dodaje Zdzisław Sałdan.
Załoga sceptycznie przygląda się działaniom naprawczym. - Jest już za późno na ratunek. Szpital w momencie usamodzielnienia, gdy przeszedł pod powiat w 1999 roku, miał wyzerowane długi i mimo to stracił płynność finansową. Teraz wszystko zdrożało, a przychody zakładu są coraz mniejsze. Czarno widzę szansę wyjścia na prostą, ale jednak pożyczyłem szpitalowi połowę pensji na spłatę ZUS - mówi jeden z pracowników.