80 tys. zł zadośćuczynienia ma zapłacić Dziecięcy Szpital Kliniczny w Lublinie za pomyłkę swego chirurga. Lekarz zoperował pięcioletniemu Kacperkowi prawą, zdrową nogę zamiast chorej lewej
- Wszystko tak długo się ciągnęło. Już wątpiłam, czy prawda wyjdzie na jaw. Mieliśmy już dosyć ciągłych badań, ekspertyz - mówi Elżbieta Zubala, mama Kacperka. - Ale dziś cieszę się z wyroku. Te pieniądze są nam naprawdę potrzebne.
Pieniądze z odszkodowania rodzice wydadzą nie tylko na rehabilitację synka, ale także na opłacenie jego nauki. - Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie mógł pracować fizycznie - mówi pani Elżbieta. - Dlatego musi się uczyć, żeby coś w życiu osiągnąć.
W listopadzie 2003 roku Kacper Chyżyński, wówczas pięciolatek, przyjechał ze Zwierzyńca do lubelskiego szpitala. Jego lewe biodro zaatakowała choroba Pertesa. Żeby chłopiec mógł normalnie chodzić potrzebna była operacja. Przeprowadził ją chirurg Marek Okoński. Ale pomylił nóżki.
- Nie było żadnych podstaw do zoperowania prawej nogi - stwierdził w uzasadnieniu wczorajszego wyroku sędzia Krzysztof Stefaniak. - Przez niepotrzebny zabieg chłopiec musiał przejść trzymiesięczną rehabilitację, opóźniła się operacja lewej (chorej) nogi.
Chora noga została zoperowana w 2004 r. w szpitalu w Otwocku. I szybko wróciła do pełnej sprawności. Prawa nadal sprawia chłopcu ból.
W Sądzie Okręgowym w Lublinie proces toczył się prawie dwa lata. Szpital chciał płacić, ale nie tyle ile chcieli rodzice chłopca. W pozwie domagali się 80 tys. zł. I tyle wywalczyli. - Cóż, z wyrokami się nie dyskutuje - komentuje Jerzy Szarecki, dyrektor DSK w Lublinie. - Być może są jakieś drogi odwołania, ale jeszcze nie zdążyłem porozmawiać z adwokatem. Zresztą my jesteśmy ubezpieczeni. I to ubezpieczenie pokryje sumę odszkodowania za błąd lekarza.
Wyrok nie jest prawomocny.
Po wpadce Marek Okoński został odsunięty od operowania i przeniesiony do pracy w poradni. Zawieszono mu także zajęcia w Akademii Medycznej. Ale w marcu ubiegłego roku sąd lekarski orzekł, że lekarz jest winny. I ukarał go... naganą. M. Okoński wrócił do poradni i na uczelnię. Swoje śledztwo prowadzi prokuratura, ale wciąż nikomu nie postawiła zarzutów. - Czekamy na opinię biegłego z Warszawy - tłumaczy Urszula Komor, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Lublin Północ. - Mamy ją dostać dopiero na wiosnę.