Nikt nie potrafi wytłumaczyć, skąd na stadionie lubelskiego Motoru wzięły się butelki z benzyną. Przed środowym meczem obiekt został dokładnie skontrolowany przez policję, służby porządkowe i agencję ochrony.
dnia okazało się, że chuligani ukryli na stadionie cztery butelki napełnione benzyną.
Ochroniarze rewidowali każdego wchodzącego na mecz.
– W dniu meczu, od rana obeszliśmy cały stadion – mówi Waldemar Paszkiewicz, wiceprezes LKP Motor Lublin. – Podpisaliśmy protokół przyjęcia stadionu pod kątem bezpieczeństwa. Nie potrafię wytłumaczyć, skąd butelki wzięły się tam następnego dnia. Zresztą
w miejscu, gdzie je znaleziono, podczas meczu stali policjanci.
Nie mogliby ich nie zauważyć.
Potwierdza to insp. Ryszard Pachuta, komendant miejski policji w Lublinie:
– W dniu meczu na pewno butelek na stadionie nie było – mówi.
– Nie wiem, kiedy się tam znalazły.
Znalazł je następnego dnia rano kierownik obiektu. Były ukryte
w ziemi na nasypie, tuż za sektorem, na którym dzień wcześniej siedzieli kibice Motoru. Wystawały nieznacznie z trawnika. Trudno ich było nie zauważyć. Według policji użycie wypełnionych benzyną butelek mogło doprowadzić do tragedii. Wystarczyło je podpalić
i rzucić w tłum kibiców.
– Wystarczyłby nawet papieros, żeby doszło do tragedii – twierdzi jeden z funkcjonariuszy. – A na stadionie było wielu palaczy.
Sam fakt posiadania butelek
z benzyną nie jest przestępstwem. Dopiero ich użycie może być karalne.