Dyrektor Elżbieta Fałdyga oraz jej zastępcy w wielkiej tajemnicy odebrali z kasy po 8 tys. zł. Lubelski Narodowy Fundusz Zdrowia próbował zataić ten fakt przed naszymi dziennikarzami.
Ustaliliśmy jednak, że było inaczej. Wszystkich pracowników NFZ wzywano do kadr. Tam podpisywali aneksy do umów zmieniających wynagrodzenie za grudzień 2004. Aneksy oznaczają odbiór dodatkowych pieniędzy - od kilkuset do kilku tysięcy złotych. By potwierdzić nasze nieoficjalne informacje, spróbowaliśmy okrężnej drogi. Ponieważ dyrektorowi oddziału funduszu nagrodę przyznaje prezes NFZ, zadzwoniliśmy do Warszawy. - Przyznał nagrody wszystkim dyrektorom oddziałów - potwierdziła Aneta Sternik z biura prasowego NFZ w Warszawie. - Dyrektor z Lublina dostała nagrodę w wysokości 8 tys. zł. Pozostałym pracownikom oddziału nagrody przyznawała już pani dyrektor. Proszę ją pytać.
Zapytaliśmy dyrektor Fałdygę.
• Warszawa potwierdziła, że dostała pani nagrodę. Dlaczego twierdziliście, że nagród i premii nie było?
- Bo nagród i premii nie było. Były dodatkowe wynagrodzenia za zaangażowanie oraz pracę w godzinach nadliczbowych. Gdyby pani zapytała prawidłowo, dostałaby pani prawidłową odpowiedź.
• Jak zwał tak zwał. Wiadomo o co chodzi.
Kto dostał "dodatkowe wynagrodzenia”?
- Osoby, które siedziały w komisjach konkursowych i do późnych godzin kontraktowały świadczenia medyczne na ten rok.
• Z naszych informacji wynika, że także pracownicy, którzy nie siedzieli w komisjach?
- Oni zastępowali tych, którzy siedzieli. I dlatego dostali. W sumie dostała większość pracowników.
• Prezes dał pani 8 tysięcy. A pani swoim zastępcom?
- Podobne kwoty.
Ile tak naprawdę wydano na nagrody roczne w lubelskim NFZ, trudno się dowiedzieć. Dyrektor Fałdyga twierdzi, że w sumie na "jubileuszówki” i dodatkowe wynagrodzenia dostała z Warszawy 262 tys. zł. Biorąc pod uwagę, że w lubelskim NFZ pracuje 221 osób, w tym 7 w randze dyrektorów, a 34 jest funkcyjnych, na nagrody mogła pójść wyższa kwota.
To nie pierwsza sytuacja, kiedy próbując dowiedzieć się o nagrody, dostajemy nieprawdziwe albo wymijające informacje. Kiedy w 2003 roku media pisały krytycznie o wysokich nagrodach w podkarpackiej i śląskiej kasie chorych, Lubelska Regionalna Kasa Chorych informowała dziennikarzy, że u nas nagród nie było. Szydło z worka wyszło dopiero po kontroli Ministerstwa Zdrowia. Okazało się, że pięć osób z zarządu LRKCh dostało nagrody łącznej wysokości 82 tys. zł.