Trwa proces grupy oskarżonej o sfingowanie wypadków i wyłudzanie odszkodowań. Waldemar F. i czterej inni mężczyźni inkasowali od kilku do ponad stu tysięcy złotych. Wszyscy mieli się poparzyć w czasie gotowania.
Adam S. dostał jednak ponad 7 tys. zł odszkodowania za wypadek, który miał mu się przytrafić w kuchni. Jak wyjaśniał śledczym, feralnego dnia, o godz. 7 rano zabrał się za gotowanie grochówki. Kiedy przestawiał zupę zapalił się ręcznik, przez który trzymał garnek. Grochówka się wylała, parząc brzuch, ręce i nogi. Prokurator nie uwierzył w tę wersję wydarzeń i uznał, że mężczyzna celowo oblał się gorącą cieczą. Adam S. i czterej inni mężczyźni usłyszeli zarzuty dotyczące oszustwa.
We wszystkich przypadkach ciąg wydarzeń był bardzo podobny. Panowie zawierali nawet po kilkanaście polis ubezpieczeniowych. Zgłaszali, że poparzyli się podczas gotowania i inkasowali pieniądze. Za każdym razem, spływająca po brzuchu i nogach ciecz omijała jednak genitalia. Ślady po oparzeniach były poziome. Biegły uznał, że fakty te stawiają wyjaśniania oskarżonych pod znakiem zapytania.
Waldemar F. tłumaczył w sądzie, że kiedy poparzył się rosołem, miał na sobie wodoodporne spodenki. - Chciałbym je zobaczyć. Chyba tylko strój płetwonurka uchroniłby przed poparzeniami - stwierdził w sądzie lekarz, który w 2010 r. oceniał rany Waldemara F. Mężczyzna zgłosił się do niego po opinię dotyczącą skali oparzeń. Doktor wystawił zaświadczenie, ale nie badał, jak powstały rany.
- Wątpliwe jest, by do tego rodzaju oparzeń mogło dojść w okolicznościach opisanych przez oskarżonego - przyznał przed sądem lekarz. - Taki mechanizm powstania obrażeń, ale z pominięciem genitaliów jest mało prawdopodobny.
Waldemar F. odwiedził lekarza parę miesięcy po wypadku. Miał wówczas przebarwienia na skórze. Zdaniem medyka mogły one być następstwem oparzeń. Z sugestii prokuratury wynika jednak, że Waldemar F. mógł stosować preparaty powodujące odbarwienia skóry. Lekarz nie wykluczył takiej możliwości.
Opinie biegłych również są niekorzystne dla oskarżonych. Jeden ze specjalistów ocenił, że "poparzeni” mogli leżeć z osłoniętymi genitaliami. W tym czasie ktoś inny polewał ich gorącą cieczą. Oskarżeni nie przyznają się do winy i przekonują, że nic ich nie łączy. Grozi im do 10 lat więzienia.