Wczoraj na uczelni odbyły się nieoficjalne przedwyborcze spotkania dwóch kandydatów z kadrą naukową. - Spadek w rankingu był przewidywalny - tłumaczy Marian Harasimiuk. - Straciliśmy 5 tys. studentów i 124 pracowników naukowych na rzecz uniwersytetu w Rzeszowie.
Dla prof. Pietrasia utrata rzeszowskiej filii nie ma tak dużego znaczenia. - Mamy bardzo szybki przyrost kadry naukowej, więc utrata rzeszowskiej filii nie była aż tak odczuwalna.
Większość pracowników UMCS zwraca uwagę na subiektywność rankingów. - Porównywanie mnie z politechniką nic mi nie mówi - wyjaśnia rektor Harasimiuk. - Prawdziwa informacja to rankingi kierunków, a tu wypadamy dobrze.
W rankingu "Rzeczpospolitej” pod uwagę brano bardzo różne kryteria: potencjał naukowy, komputeryzację bibliotek, warunki studiowania, publikacje naukowe itd. Na końcową ocenę bardzo duży wpływ miał prestiż, czyli ocena pracodawców i kadry akademickiej. Ta wypadła najsłabiej. - To mnie niepokoi - mówi dziekan Pietraś. - Jesteśmy poniżej średniej uniwersyteckiej. Poza tym, władze miejskie i wojewódzkie nie do końca doceniają znaczenie ośrodka akademickiego.
- Mamy dobre kontakty z tym środowiskiem i jestem zaskoczony taką opinią - broni się Andrzej Pruszkowski, prezydent Lublina.
Dziekan Wydziału Pedagogiki i Psychologii, Marian Ochmański przyczynę widzi w pieniądzach. - Jest ich za mało. Nie starcza ich dla naszych pracowników.
Tymczasem studenci winę widzą gdzie indziej. - Wielu wykładowców pracuje na kilku etatach i nie ma czasu na badania czy własne publikacje. Nie mają nawet czasu, żeby coś przeczytać - mówi nieoficjalnie członek Samorządu Studentów UMCS.
- To prawda. Na trzech wydziałach praktycznie żaden wykładowca nie pracuje gdzie indziej. I te trzy wydziały dają 80 proc. dorobku naukowego - przyznaje rektor Harasimiuk.Radomir Wiśniewski