Lekarze z Kliniki Urologii PSK-4 w Lublinie wystąpili wczoraj w obronie Dariusza S.
To ich kolega, sfilmowany przez Polsat podczas brania łapówki. Lekarze uważają, że urolog został wrobiony i napisali pismo w jego obronie. - Jestem współautorem pisma - przyznaje Krzysztof Bar, szef Kliniki Urologii, w której pracuje podejrzany lekarz.
Adresatem pisma z ponad 20 podpisami jest telewizja Polsat. Do wiadomości otrzymały je dyrekcja szpitala i lubelskie media. Koledzy Dariusza S., chcą, żeby Polsat sprostował m.in. informacje dotyczące dużego majątku urologa. Według nich ma 8-letni samochód i 50-metrowe mieszkanie, na które wziął kredyt. A w środku podobno jest tylko łóżko, szafa i telewizor. Wciąż są przekonani o "wysokim morale zawodowym” doktora.
"Trudno dyskutować z niewątpliwym faktem jakim jest obecność pieniędzy w rękach naszego kolegi, ale z dobrze poinformowanych źródeł wiemy, (..) że prowokacja z powodów osobistych była skierowana właśnie na tego doktora - piszą w liście koledzy doktora.
- Nie chcę mówić, co to za powody - stwierdza ordynator Bar. - Ten pacjent chodził za lekarzem, żeby mu tylko wepchnąć pieniądze.
To wszystko było na siłę wyreżyserowane.
Dariusz S. został sfilmowany w ubiegłym tygodniu. Polsat wyposażyła w ukrytą kamerę Henryka W. To pacjent, który przeszedł na urologii operację. Potem pokazała jak Dariusz S. przyjmuje od niego pieniądze. W sumie było tego 700 zł. W czwartek lekarz został aresztowany z zastrzeżeniem, że będzie mógł wyjść na wolność, jeśli wpłaci 70 tys. zł poręczenia. Znajomi szybko zebrali pieniądze i doktor wyszedł już następnego dnia. Wrócił już do pracy.
Jak już pisaliśmy, w Lublinie głośno mówi się, że sprawa lekarza ma drugie dno. Zamieszany jest w nią ponoć znany adwokat, skonfliktowany z Dariuszem S. To on miał namówić Henryka W. do zaaranżowania prowokacji z łapówką. (er)