Jacek Sobczak nie jest już szefem PO w Lublinie. Oficjalny powód: nie poradził sobie z działaczami, którzy nie płacą składek. Nieoficjalny: walka o wpływy
– Poziom bałaganu związany z niepłaceniem składek był tak wysoki, że potrzeba radykalnych działań – tłumaczy Stanisław Żmijan, szef Platformy w naszym regionie. Komisarz wszedł również do powiatów janowskiego i hrubieszowskiego. Tam nikt nie płacił.
W Lublinie nie jest wcale lepiej. Na ok. 760 członków PO składek (po 5 zł miesięcznie) nie płaci prawie 400 działaczy. Wielu nie robi tego od lat. Na "czarnej liście” znalazł się nawet prezydent miasta. Według szefostwa Platformy, Krzysztof Żuk ma 85 zł zaległości.
– Pan prezydent zapłacił za cały rok z góry. Ma na to dowód wpłaty – zapewnia Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, zastępca Żuka, do niedawna jego rzeczniczka prasowa.
– Widocznie skarbnik nie przekazał tych pieniędzy na partyjne konto. Musimy to sprawdzić – odpowiada Piotr Sawicki, skarbnik wojewódzkiej Platformy. Przypadków działaczy, którzy twierdzą, że płacą, a mimo to trafili na listę dłużników, jest więcej.
Bałagan, bałaganem, ale trudno znaleźć działaczy, którzy wierzą, że chodzi tylko o uporządkowanie finansów. Sobczak od dawna siłował się z Żukiem o wpływy w partii.
– Składki to pretekst. Zwolennicy Żuka chcieli usunąć Sobczaka i przejąć władzę. Nie zdążyli, bo wszedł zarząd komisaryczny – tłumaczy jeden z członków PO.
Zarządcą komisarycznym został Zbigniew Kot z powiatu bialskiego, bliski współpracownik Żmijana. Kot w pół roku ma przygotować wybory nowego szefa PO w Lublinie, a wcześniej odbudować miejskie struktury partii. Dotychczasowe partyjne koła zostały zlikwidowane.
– Tusk i "krajówka” chcą usunąć z partii martwe dusze, a Żmijan sprytnie wykorzystał sytuację, żeby mieć wpływ na rozgrywki w Lublinie. Żuk ma teraz pole, by pokazać swoją siłę – ocenia dobrze zorientowany polityk PO.