Rozmowa z Jerzym Kaliną, scenografem spektaklu "Widnokrąg”, którego premiera odbędzie się w sobotę w Teatrze Osterwy.
- Jestem tu pierwszy raz. Zachwycony miastem. Podczas pracy trafiłem na targi staroci. Szukałem rekwizytów, znalazłem spokój. Jak to dobrze, że jesteście trochę z boku.
• Pierwszy raz w Lublinie, pierwsze podejście do głośnej powieści Wiesława Myśliwskiego "Widnokrąg”. Trema?
- Ale drugie podejście do Myśliwskiego w ogóle. W 2001 roku robiłem scenografię do "Requiem dla gospodyni” w Teatrze Śląskim w Katowicach. To co robię, często oceniam jako własną podróż po obszarze ludzkiego życia. Aby spojrzeć na siebie, trzeba bowiem daleko odpłynąć. Czuję się, jakbym ze swoją sztuką nawigował po wielkim oceanie.
• Na konferencji prasowej mówił pan, że "Widnokrąg” potrzebuje ciszy i szeptu?
- Jeśli chcemy dotrzeć do młodych ludzi, szczególnie tego potrzebuje. Współczesna sztuka atakuje młodych ostrym językiem, formą. A tu jest potrzebny mądry szept. I mądre milczenie.
• O czym?
- O miłości i szczęściu, których młodzi potrzebują.
• Kiedy zdarza się miłość?
- Kiedy trafi na siebie dwoje ludzi, którzy nic nie udają, nie zasłaniają się za gardą, nie ukrywają felerów. I chcą się nawzajem sobą obdarowywać.
• Co jest najważniejsze w życiu?
- Żeby na taką miłość trafić.