Ryszard Jarznicki z Piask jako pierwszy odzyskał weksel od Andrzeja Leppera. Za karę został nazwany zdrajcą i musiał pożegnać się z partią.
- Przed wyborami (we wrześniu 2005 roku - red.) zebrali nas w Domu Kultury Kolejarza w Lublinie. I zrobili show. Krzysztof Filipek, prawa ręka Leppera, krzyczał: "Wygramy te wybory! Tylko jeszcze musicie podpisać weksle, a wasze żony je poręczyć. To nic takiego, nie bójcie się” - wspomina Ryszard Jarznicki.
Oficjalnie umowa wekslowa dotyczyła korzystania z prawa do używania przez kandydatów ze znaku firmowego oraz nazwy Związku Zawodowego Rolnictwa "Samoobrona” wraz ze zgodą małżonka na egzekucję ze wspólnego majątku. Nieoficjalnie weksel miał zabezpieczyć klub przed odpływem posłów. Weksle podpisane in blanco zostały wypełnione w Warszawie. Opiewają nawet na 552 tys. zł. Jarznicki podpisał swój, ponieważ udzieliła mu się atmosfera ogólnego entuzjazmu. Ale już następnego dnia postanowił dokument odzyskać, bo usłyszał od prawnika, że te weksle to łamanie prawa. I napotkał na opór. - Mówili, że jak będę się stawiał, to uruchomią mój weksel i zobaczę, co to znaczy.
Na Lubelszczyźnie z listy Samoobrony do Sejmu startowało 53 kandydatów. Prawdopodobnie wszyscy podpisali weksle. I - jak twierdzi Zbigniew Tkaczyk, przewodniczący Rady Wojewódzkiej Samoobrony - nie domagają się na razie ich zwrotu.
- Nawet, jak ktoś o to pyta, to ja mu mówię: Przyjdzie czas, to jakoś to sobie załatwimy - uspokaja Józef Krzyszczak, wiceprzewodniczący Rady Wojewódzkiej Samoobrony, który też podpisał weksel. - Zresztą nie wszyscy podpisywali, a wobec tych, którzy nie dostali się do Sejmu, weksle zostały umorzone.
Stefan Skórski, burmistrz Annopola, podpisał dokument, a do Sejmu się nie dostał. Nic nie wie, by jego weksel został umorzony. - Ale mnie to nie przeszkadza, ufam Samoobronie - mówi Skórski.
Jarznicki twierdzi jednak, że to nie zaufanie, ale strach wstrzymują członków Samoobrony przed upomnieniem się o swoje weksle. - Bo zostaną nazwani zdrajcami - tłumaczy.