Pierwsze piątki list wyborczych do sejmików województw ma już Prawo i Sprawiedliwości. Raczej nie ma na nich miejsca dla radnych zarabiających w spółkach skarbu państwa ponad 15 tys. zł miesięcznie. Liderów w poszczególnych okręgach wybrała też już opozycja.
Z oficjalnymi decyzjami partie polityczne czekają do ogłoszenia terminu wyborów przez premiera. Mateusz Morawiecki ma na to czas do 16 sierpnia (w grę wchodzą trzy terminy: 21 i 28 października oraz 4 listopada). Ale w partyjnych kuluarach przygotowania do jesiennych wyborów samorządowych idą pełną parą.
– Na Komitecie Politycznym PiS omawialiśmy kandydatury na radnych do sejmików wojewódzkich. Pierwsze piątki zostały przyjęte – napisała w piątek na Twitterze rzeczniczka partii, posłanka z Chełma Beata Mazurek.
Zgodnie z zapowiedziami prezesa Jarosława Kaczyńskiego („do polityki nie idzie się dla pieniędzy”), na listach ma zabraknąć działaczy zatrudnionych w spółkach skarbu państwa. Ale nie wszystkich. Według wciąż nieoficjalnych informacji, wprowadzona została granica zarobków – 15 tys. zł miesięcznie czyli 180 tys. zł rocznie. Ci, którzy zarabiają więcej, z list PiS nie wystartują. Limit ten ma jednak nie dotyczyć kandydatów na prezydentów miast. Pod uwagę nie mają być też brane wynagrodzenia członków rad nadzorczych państwowych firm.
To furtka dla radnego wojewódzkiego Michała Mulawy (PiS), który jako rzecznik Grupy Azoty Puławy w ubiegłym roku zarobił nieco ponad 130 tys. zł. Dodatkowo o niemal 90 tys. wzbogacił się dzięki zasiadaniu w radach nadzorczych spółek związanych z chemicznym koncernem. – Spełniam nowe wytyczne w sprawie kandydowania – napisał nam SMS-em proszony o komentarz.
Na listach nie będzie za to miejsca dla czterech innych obecnych radnych PiS. Andrzej Pruszkowski i Jan Frania są wiceprezesami PGE Dystrybucja, dyrektorem w zamojskim oddziale tej spółki jest Andrzej Olborski, a Grzegorz Muszyński zasiada w zarządzie BGK Nieruchomości. Wszyscy zarabiają więcej niż 15 tys. zł miesięcznie.
Przed czterema laty PiS w Lublinie zdobył dwa mandaty, które przypadły otwierającym listę Muszyńskiemu i Pruszkowskiemu. Kto mógłby ich zastąpić w roli liderów? Mówi się m.in. o szefie rządowego Centrum Analiz Strategicznych i bliskim współpracowniku marszałka Sejmu Waldemarze Paruchu (kandydował do europarlamentu, ale się nie dostał) czy miejskim radnym Mieczysławie Rybie. Miejsce w pierwszej „trójce” ma przypaść rekomendowanemu przez Porozumienie Jarosława Gowina Zbigniewowi Wojciechowskiemu.
PSL podzieliło
Liderów list w poszczególnych okręgach ma już Polskie Stronnictwo Ludowe. „Jedynka” w Lublinie ma przypaść sekretarz województwa Annie Augustyniak, w okręgu okołolubelskim wicemarszałkowi Grzegorzowi Kapuście, w bialskim marszałkowi Sławomirowi Sosnowskiemu, w zamojskim członkowi zarządu województwa Arkadiuszowi Bratkowskiemu, a w chełmskim – radnej Ewie Jaszczuk.
W wyborach najprawdopodobniej nie wystartuje szef partyjnych struktur w regionie, europoseł Krzysztof Hetman, którego do takiego ruchu namawiali partyjni koledzy.
PO razem z Nowoczesną i SLD
Wspólne listy do sejmików w całym kraju pod szyldem Koalicji Obywatelskiej wystawią Platforma Obywatelska i Nowoczesna. Ale w naszym regionie działacze obu ugrupowań są blisko porozumienia też z Sojuszem Lewicy Demokratycznej.
– Z naszych list na pewno wystartują członkowie SLD – zapowiada Krzysztof Grabczuk, wicemarszałek województwa i wiceprzewodniczący lubelskiej PO.
Nieoficjalnie mówi się, że „jedynka” w Lublinie ma przypaść reprezentantowi Nowoczesnej Jackowi Buremu. Na dwóch kolejnych miejscach mieliby znaleźć się obecni radni PO: Adam Wasilewski i Bożena Lisowska. SLD mógłby liczyć na pierwsze miejsce w okręgu bialskim dla Riada Haidara, który w tej chwili jest jedynym przedstawicielem partii w sejmiku województwa.
Lokomotywami list w pozostałych okręgach mają być: członek zarządu województwa Paweł Nakonieczny (okołolubelski), Krzysztof Grabczuk (Chełm) i wiceprzewodnicząca sejmiku Zofia Woźnica (Zamość).