Dwóch mężczyzn napadło w środę w nocy na lubelskiego taksówkarza. Zażądali pieniędzy. Na szczęście skończyło się na strachu i stracie kilkuset złotych. To nie pierwszy taki przypadek.
Pokrzywdzony nie odniósł żadnych obrażeń. Taksówkarz nie był zrzeszony w żadnej korporacji.
Lubelscy taksówkarze twierdzą, że tego typu sytuacje są wkalkulowane w ten zawód. Niektórzy starają się unikać, nocnych kursów. Nie zamierzają jednak pozostać bierni.
- Trzeba zawsze zachować ostrożność, szczególnie w nocy - mówi Tomasz Podkowa z Radia Taxi "Multi”. - W razie jakichkolwiek podejrzeń można przecież odmówić jazdy. Zwłaszcza, kiedy pasażer chce wyjechać w odludne miejsce.
Taksówkarze nie chcą powiedzieć, czy mają przy sobie jakąkolwiek broń. - Po co mam mieć problemy? - mówi jeden z nich. - Niedawno w Warszawie policjanci kontrolowali taksówki. Szukali w schowkach broni lub miotaczy gazu.
- W tym zawodzie liczy się nie tylko znajomość topografii miasta - mówi pan Andrzej, nie zrzeszony taksówkarz. - Liczy się też spryt i refleks. Wielu żulom wydaje się, że taryfiarz jest bezbronny i ma przy sobie pieniądze. Ja się zawsze obronię. Nie powiem jak. Zapewniam jednak, że skutecznie. Niech bandyci nie myślą, że jesteśmy bezbronni.