W sobotę w Państwowym Muzeum na Majdanku rozpoczyna się workcamp, czyli międzynarodowy obóz wolontariacki. Tym razem obok wolontariuszy z Polski i Niemiec, udział w projekcie wezmą też młodzi ludzie z Czech.
– Będziemy pracować na ogrodzonym siatką terenie, na który zwiedzający nie mają wstępu – tłumaczy Anna Majewska, jedna z liderek tegorocznego workcampu.
– Praca nie jest ciężka, ale teren jest bardzo rozległy. Z pięciu pól, na których kiedyś stały baraki, na czterech pozostały już tylko fundamenty. Nasi pracownicy regularnie koszą ten teren, ale tylko ich rękami nie jesteśmy w stanie usunąć całej zieleni. Wolontariusze bardzo nam pomagają – tłumaczy Łukasz Myszala z Państwowego Muzeum na Majdanku.
W zamian pracownicy muzeum dadzą młodym ludziom porządną lekcję historii.
– Oprowadzimy ich po obiekcie, zapewnimy dostęp do archiwaliów i muzealiów. To ważne, bo w czasie pracy wolontariusze często znajdują różne rzeczy, które na pierwszy rzut oka nie przedstawiają żadnej wartości jak kawałki drutu kolczastego, czy fragmenty izolacji.
Zdarzają się też skarby.
Kilka lat temu jedna z wolontariuszek (większość uczestników obozów to dziewczyny) znalazła ręcznie grawerowana papierośnicę. – Był na niej napis cyrylicą "Lublin 1944” – wspomina Myszala.
Młodzi ludzie (po trzy osoby z Polski, Niemiec i Czech) spędzą w Lublinie dwa tygodnie. Będą mieszkać w bursie szkolnej naprzeciwko muzeum. A miasto pokażą im ludzie związani ze Stowarzyszeniem Homo Faber i Bramą Grodzką Teatr NN.
Przed nimi m.in. Spacer po Żydowskim Lublinie i zwiedzanie miasta z słuchawkami na uszach (projekt Szeptany Lublin), gdzie przewodnikami są pisarze (Marcin Wroński), aktorzy (Dariusz Jeż), czy poeci (Kazik Malinowski).
– Pojechać na taki obóz może w zasadzie każdy. Na początku wystarczy w ogólnoświatowej bazie workcampów (www.workcamps.info/icamps – przyp. red.) wybrać kraj, termin i zakres tematyczny – podpowiada Majewska.