W Lublinie jest siedem szaletów, głównie w centrum. Miasto dopłaca do nich ponad 30 tys. zł miesięcznie. Mimo to za siusianie w nich trzeba płacić. Od 50 gr do złotówki.
– Na rękę jest ponad tysiąc złotych miesięcznie – zdradza Barbara Kszykała, „opiekunka” szaletu przy ul. Przystankowej. Obsługiwany przez nią przybytek należy do najbardziej eleganckich w mieście. Wnętrze wyłożone jest lśniącymi kafelkami, przy wejściu leży ułożony papier. Na okiennym parapecie stoi pnący się w górę bluszcz. W dobrym stanie jest też szalet w Ogrodzie Saskim. W ubiegłym roku został wyremontowany na zlecenie miasta. Najmniej estetycznie jest przy ul. Gazowej. Nieoficjalnie mówi się o rychłym zamknięciu tego szaletu, w związku z przebudową infrastruktury wokół dworca PKP.
W Zamościu są cztery szalety publiczne. Dodatkowo w okolicach Parku Miejskiego i Rotundy rozmieszczono trzy kabiny toi-toi. Można z nich korzystać bezpłatnie od kwietnia do października. Miasto dopłaca do tych urządzeń ok. 24 tys. zł rocznie. – Szalety murowane oddaliśmy w ajencję. Dopłacamy tylko do bieżących remontów i za prąd – wyjaśnia Roman Kozak, dyrektor Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej, Ochrony Środowiska i Infrastruktury Komunalnej UM.
– W zeszłym roku pomalowali ściany farbą olejną i tyle – mówi Zofia Sienkiewicz. Toaleta, którą dzierżawi znajduje się w kontenerze, stojącym obok parkingu przy ulicy Partyzantów. W środku jest wprawdzie czysto, ale przegnite ściany ze sklejki i poobijane muszle klozetowe nie zachęcają do wizyty. Tymczasem załatwienie potrzeby fizjologicznej kosztuje tam złotówkę.
Podobne ceny obowiązują właściwie w całym regionie. – Niedawno pewna pani przyprowadziła do mnie dzieci z kolonii. Jak zobaczyła cennik, zaprowadziła dzieci w pobliskie krzaki – opowiada pan Sławomir z szaletu przy pl. Litewskim w Lublinie. Jednak o obniżeniu stawek nie ma mowy.
W Lublinie i Zamościu zasikane bramy i skwery stały się codziennością. – Rano całe miasto przypomina szalet. Fetor dobywa się głównie z bram na Starówce – mówi Wiesław Gramatyka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu. – Za oddawanie moczu w miejscach publicznych ukaraliśmy w tym roku mandatami już kilkadziesiąt osób. Ale niewiele to daje.
Problem wzmaga się zwłaszcza wieczorami, kiedy masę młodzieży przychodzi na zamojską Starówkę wypić piwo, bo wszystkie toalety w lokalach przy Rynku Wielkim są płatne. – A taki młody człowiek, który przychodzi z dziewczyną i ma odliczone na piwo woli pójść i załatwić potrzebę gdzieś w bramie. Gdyby na Starówce ustawionych zostało kilka bezpłatnych toalet kabinowych, problem dałoby się rozładować – uważa W. Gramatyka.
W Białej Podlaskiej są trzy szalety miejskie, które funkcjonują na podobnych zasadach jak w Zamościu. Wszystkie w pobliżu centrum, jednak miejscem, które najbardziej upodobali sobie amatorzy siusiania pod chmurką jest osiedle Młodych.
Publicznych toalet nie ma natomiast Chełm. W miejsce zlikwidowanego kilka lat temu jedynego miejskiego szaletu stanęło pięć przenośnych kabin toi-toi. UM planuje jednak budowę szaletu w przyszłym roku. Ma powstać przy nowej, nie nazwanej jeszcze, ulicy łączącej Pocztową z Partyzantów.