Blokady oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Lublinie nie będzie, ale prowadzoną od tygodnia okupację związkowcy służby zdrowia przedłużyli co najmniej do wtorku. To odpowiedź na wczorajszą debatę o zapaści szpitali, której żądali okupujący.
Henryk Makarewicz, marszałek województwa lubelskiego, powiedział, że rezerwy finansowe się wyczerpały. Adam Borowicz, dyrektor NFZ w Lublinie, poinformował, że jego oddział przejął zobowiązania po kasie chorych, które za lata 1999–2002 wynoszą 75 mln zł. Dodał, że przy tym na leczenie jednego ubezpieczonego w naszym województwie przeznacza się 680 zł, a na Śląsku czy Mazowszu 840 zł. Maciej Tokarczyk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia, dorzucił jeszcze jedną liczbę – 600 mln zł, która jest ujemnym wynikiem finansowym kas chorych na koniec ubiegłego roku.
Dodał też, że resort do tej pory porządkuje bałagan polegający na zdublowaniu 3 tys. numerów Pesel. Bałagan oznacza, że za leczenie tylu osób płacono podwójnie, a może i potrójnie. Karol Stpiczyński, zastępca dyr. ds. finansowych w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Lublinie, zaapelował do parlamentarzystów o przeforsowanie korzystnych rozwiązań systemowych – zakwalifikowanie placówek medycznych do płatników VAT, zwolnienie ich z odprowadzania składek zdrowotnych za swoich pracowników, wprowadzenie zakazu konkurencji między szpitalami, ustalenie minimalnej zapłaty za usługi ponad limit.
Na debatę przyszło czternastu lubelskich parlamentarzystów. Przynieśli ze sobą przygotowany zawczasu list intencyjny – wyrażający troskę o lubelskie szpitale i poparcie dla idei ich ratowania – który podpisali w trakcie spotkania. Zapowiedzieli też, że w tej sprawie wystąpią ze zbiorową interpelacją do rządu.