Przy rondzie koło Lubelskiego Zamku, po pasie zieleni, rozdzielającym jezdnie, przechadza się śniadoskóry mężczyzna z kilkuletnią dziewczynką na rękach. Na czerwonym świetle podchodzi do samochodów. Trzyma kartkę, na której wypisana jest prośba o pieniądze.
– Każdy się spieszy, więc czasem ktoś da parę złotych na odwal się – mówi Adrian Czerwiński z Lublina – Problem jest taki, że to jest trasa tranzytowa, jeżdżą tędy ludzie z zagranicy, a tu ktoś żebrze na środku skrzyżowania. Źle to wygląda. Psuje wizerunek miasta.
Nie tylko źle wygląda, ale może być zagrożeniem. – Jest niebezpiecznie – uważa Dariusz Monkiewicz, kierowca z Warszawy. – Każdy się spieszy. Czeka, żeby dodać gazu i ruszyć.
W tej sprawie Straż Miejska nie ma nic do zrobienia. – To ewidentnie sprawa policji – twierdzi Mirosław Kalinowski, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Lublinie – Żebranie na skrzyżowaniu jest przewinieniem wynikającym z Kodeksu Drogowego.
– Takie sprawy są trudne do załatwienia – wyjaśnia podinsp. Adam Mularz, komendant wojewódzki policji w Lublinie. – Podchodzi do samochodów, stojących na czerwonym świetle dlatego nie stwarza zagrożenia. Żaden z kierowców nie złożył w tej sprawie zawiadomienia.
Niepokoi fakt, że mężczyzna wykorzystuje do żebrania dziecko. Okazuje się, że w tej sprawie też niewiele można zrobić. – Takie rzeczy dzieją się na co dzień – przyznaje Helena Molenda z lubelskiego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. – Dzieci są wykorzystywane do żebrania. Nie możemy im pomóc. To najczęściej Romowie, których rodzice nie są zameldowani, nie pracują..
Mężczyzna był na skrzyżowaniu także wczoraj. Potem poszedł w stronę dworca PKS przy al. Tysiąclecia. Zamienił kilka słów z kobietą, opiekującą się dziewczynką na wózku inwalidzkim. Kobieta przeprowadza wózek na pas zieleni i zaczęła chodzić wzdłuż jezdni, pokazując kierowcom kartkę z prośbą o pomoc.