Prokuraturze ponad pół roku zajęło zebranie dowodów w oczywistej sprawie. Efekt? Chłopiec przetrzymywany przez kilkanaście lat w izolacji przez swoją rodzinę w piątek tam wróci. Ośrodek szkolno-wychowawczy, w którym mieszkał przez ostatnie miesiące, w wakacje jest nieczynny. A babka chłopca nie zgodziła się wysłać go na specjalne kolonie.
Nie jest to możliwe, bo Prokuratura Okręgowa w Lublinie dopiero w sobotę wystąpiła z wnioskiem do sądu o całkowite ubezwłasnowolnienie Andrzeja. W sobotnim Dzienniku napisaliśmy, że grozi mu powrót do rodziny, która całe lata przetrzymywała go w koszmarnych warunkach. Według Andrzeja Lepieszki, zastępcy prokuratora okręgowego w Lublinie nasza publikacja i ich sobotnia decyzja to tylko przypadkowa zbieżność. - Tyle czasu trwało zebranie dowodów, że mamy do czynienia z osobą nieporadną - twierdzi.
O ubezwłasnowolnieniu zadecyduje Sąd Okręgowy w Lublinie. Ale termin sprawy może zostać wyznaczony dopiero na koniec lipca. Potem akta trafią do wydziału rodzinnego. Tam ustalą, kto będzie opiekunem prawnym Andrzeja.
Do tego czasu chłopiec będzie mieszkał w Stasinie u rodziny. W piątek jest zakończenie roku szkolnego i wtedy trafi do domu. Jego babka nie zgodziła się, by pojechał na kolonie z innymi dziećmi z Załucza, mimo że wychowawcy proponowali takie rozwiązanie.
- Dla niego powrót do domu oznaczałby koniec - przestrzega Jan Wasilewicz, kierownik internatu. - A cała nasza praca pójdzie na marne. W dodatku słyszeliśmy, że opiekunem prawnym Andrzeja może zostać jego babka.