Gdy wczoraj zjawiliśmy się na miejscu, policjanci jeszcze zabezpieczali szczątki. Leżały na polu - około 200 metrów od domu, w którym wcześniej stała beczka. Jej zawartość wysypały nieświadome niczego dzieci właściciela domu. Jego żona kilka dni temu zniknęła.
- Mają dwie dziewczynki po dwanaście i trzynaście lat oraz dwóch o parę lat starszych synów - mówią sąsiedzi.
- Grzeczne ludzie, pracowite - dodaje Tadeusz Dąbrowski, mieszkaniec Czerniejowa.
Dzieci odkryły szczątki
Niebieska plastikowa beczka stała od dłuższego czasu w piwnicy domu. Prawdopodobnie od ostatniej jesieni przechowywano w niej kiszoną kapustę. Z pojemnika wydobywał się odór. Wczoraj córki właścicieli sprzątały dom. Wytoczyły beczkę na podwórko, a potem przez ściernisko aż na koniec pola. Tam wyrzuciły jej zawartość.
- My siedzimy, a tu wpada dziecko z piskiem i krzyczy, że tam chyba jest noworodek - opowiada krewny dziecka.
Okazało się, że w tym co wypadło z beczki można wyraźnie odróżnić dziecięce główki. Właściciel domu zawiadomił policję o makabrycznym znalezisku. Najpierw wydawało się, że to są szczątki trzech noworodków. Po kilkudziesięciu minutach biegli stwierdzili, że odkryto szczątki pięciorga noworodków: czterech chłopców i dziewczynki.
Wczoraj beczka, w której wcześniej były szczątki, stała jeszcze przed domem. Trudno było przy niej wytrzymać, gdy zawiał z jej strony wiatr.
Kobiety nie ma od piątku
Żony właściciela domu nie ma w Czerniejowie od piątku. - Wyszła i powiedziała starszej córce, że jedzie do jakieś Krysi oddać pieniądze - mówi jej rodzina.
Sąsiedzi kobiety mówią, że nie widzieli, aby w ostatnich latach była w ciąży. To samo potwierdza rodzina.
- Ona była bardzo skryta - opowiada krewny. - Lubiła alkohol. Wcześniej pracowała u męża w sklepie, ale potem przestał ją tam zabierać. Jeździła do pracy w Lublinie, podobno coś sprzedawała, ale trudno było się dowiedzieć co dokładnie robiła. Cały czas była walka o to, żeby była dobrą matką.
Rodzina twierdzi, że kobieta zniknęła nie pierwszy raz. Wcześniej zdarzało się, że nie było jej w domu po kilka dni. Ostatni raz wyjechała gdzieś w sobotę, potem pojawiła się dopiero w poniedziałek. Powiedziała, że była na jakichś targach.
- Będziemy ustalać, gdzie przebywa - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP w Lublinie.
Przesłuchania
Mąż kobiety był wczoraj przesłuchiwany przez policję.
- Pytany przez funkcjonariuszy twierdził, że nic nie wie o tym, żeby jego żona była w ciąży - mówi Agnieszka Pawlak z KMP w Lublinie. - Powiedział, że dopiero dzisiaj chciał zgłosić zaginięcie żony.
Czy kobieta jest matką znalezionych noworodków ustalą badania w Zakładzie Medycyny Sądowej. W beczce szczątki mogły znajdować się kilka dni. Policja wiąże to z faktem, że tydzień temu kobieta na kilka dni zniknęła.
- Kobieta była otyła, chodziła w luźniej odzieży i może rzeczywiście nikt nie zauważył, że była w ciąży - mówi jeden z funkcjonariuszy.
Prawdopodobnie dzieci pochodziły z tego samego porodu. Największy - chłopczyk - mógł ważyć nawet trzy kilogramy. Wstępne oględziny nie wykazały u nich żadnych obrażeń, które wskazywałyby na przyczynę śmierci. •