Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Książki, książki i jeszcze raz książki. Ale wino, biżuteria i trochę nowych technologii też się nada, czyli o kłopotach, jakie bogaty człowiek ma z prezentami na święta.
• Jaki pan dostał ostatnio prezent?
- Żona dała mi na Mikołaja rysunek Andrzeja Mleczki, ten drukowany w "Polityce”. Dwóch dziadków ogląda telewizję przy kieliszku, wielkie nosy, pety w ustach. Spiker mówi, że nieznani sprawcy ostrzelali kolumnę pana prezydenta. I jeden z tych dziadków stwierdza: "A widzisz, mówiłem, że Palikot nie odpuści”. Ten rysunek za 1500 zł żona kupiła u Mleczki w Krakowie.
• To już nawet prezenty ma pan związane z Kaczyńskimi?
- Rysunek jest bardzo zabawny, traktuję go oczywiście z przymrużeniem oka.
• A jakie prezenty lubi pan dawać?
- Najchętniej książki. Po latach wyszedł pięknie wydany tom wierszy Aleksandra Wata, niedocenionego wielkiego polskiego poety, według niektórych równego Miłoszowi i Herbertowi. Kupiłem dwadzieścia egzemplarzy i rozdam je znajomym. Czasami idąc do osoby, która interesuje się winami, biorę wino.
• Synom też pan daje książki?
- Tak, ale starsi - Emil i Aleksander - dostali na Mikołaja iPhony trzeciej generacji. To fantastyczne urządzenie. Szybkość dostępu do Internetu jest o wiele większa niż w notebooku. Pierwsze wrażeniae synów były bardzo dobre.
• Czyli wolą iPhony niż wiersze Wata?
- Młodszy, Aleksander, wybitnie interesuje się książkami, filozofią i polityką. Jemu niemal trzeba było wciskać tego iPhona. Obaj są bardzo przywiązani do książek. Należą do nielicznej grupy 18-20- latków, którzy wciąż jeszcze raz w tygodniu czytają. Lata naszego wspólnego czytania bajek i opowiadania historii przyniosły efekty.
• A najmłodszy syn, blisko półtoraroczny Franciszek?
- To zupełnie inna historia. Przepada za drewnianą gąsienicą, którą popycha przed sobą. Choć lubi też książeczki o przygodach Misi. Codziennie jest przynajmniej 15-20 minut przeglądania obrazków i pokazywania palcem. I pewnie Franciszek znajdzie pod choinką kolejną książeczkę.
• O prezent dla żony niezręcznie pytać…
- Staram się robić prezenty, które wymagają wysiłku. Na ogół nie polega to na kupowaniu np. biżuterii. Rok temu dałem żonie moje ulubione, ręcznie przepisane i pięknie oprawione wiersze Miłosza, Rilkego, Herberta. Jednak i tak jej prezenty są nokautujące. Dała mi fantastyczny stary album z czarno-białymi odbitkami zdjęć Franka. Widać na nich jak przez kilka miesięcy zmieniała się jego twarz, oczy, dłonie, nogi. Żona musiała pracowała nad albumem bardzo długo, włożyła dużo wysiłku w wybranie zdjęć. Ten album mam zawsze blisko siebie.
• Co w ogóle można dać bogatemu człowiekowi?
- Tylko emocje. Generalnie ludzie nie chcą od nas przedmiotów. Pragną nas, kawałka naszego serca, duszy, myśli. Chcą wiedzieć że ich nie zbyliśmy jakimś tam prezentem. Trzeba pomyśleć, co dla drugiej osoby jest w tej chwili ważne. Czasem prezentem może być kartka papieru z wierszem, czasem oczywiście biżuteria; to zależy od okoliczności. Bogatemu człowiekowi trudniej zrobić prezent. Musi włożyć wysiłek w jego przygotowanie, dopiero wtedy zostanie doceniony.
• Co dałby pan prezydentowi Kaczyńskiemu?
- Zaskoczyłbym go fantastycznym winem. Piłem go z żoną w październiku w restauracji koło Werony w północnych Włoszech. Sommelier zaskoczył mnie opisując, że to wino ma ciepły zapach. W 2003, 2004 i 2005 r. uznane było za najlepszy merlot we Włoszech. Jak na medalowe wino nie jest drogie, kosztuje 24-26 euro za butelkę. Mogłoby być wielkim odkryciem dla prezydenta.
• To złośliwość, tak?
- Nie, z opowieści ludzi, którzy pili wino z prezydentem wiem, że je lubi, potrafi docenić i się na nich zna. Mówię to serio i bez złośliwości.
• Chce pan dać wino człowiekowi, o którym pan mówi, że ma problem z alkoholem?
- W tym pewna niezręczność… Może rzeczywiście bardziej właściwym prezentem byłaby książka?
• Pana?
- Bez przesady. Donalda Tuska też nie. Może Wata. Powinien być bliski prezydentowi pod wieloma względami. To też człowiek o socjalistycznym myśleniu, ale w przedwojennym, dobrym tego słowa znaczeniu. Przeszedł gehennę na zesłaniu na Wschodzie.
• Co ma pan dla Jarosława Kaczyńskiego?
- Ja się za niego biorę dopiero w przyszłym roku... Też książkę. "Złe wychowanie” Marty Piwińskiej. Wynika z niej, że zbyt idealny sposób wychowania narzucony przez rodziców nie zawsze kończy się dobrze dla dziecka. Pierwsi odkryli to romantycy. Uczucie niepokoju, dysharmonii, doświadczenie innych światów powoduje, że człowiek jest lepiej przygotowany do życia. Prezent trochę ironiczny, ale to dobra książka, a nie manifest polityczny.
• Jaki prezent panu się nie udał?
- Hm... Nie przypominam sobie. Nie miałem takich sygnałów.
PREZENTY DLA LUBELSZCZYZNY
• Czemu nie głosowaliście za daniem pieniędzy z budżetu państwa na lubelskie inwestycje?
- PiS nas za to krytykuje. To absurd. Sam namawiałem premiera i ministra finansów, żeby w budżecie nie było puli dla regionów. Bo przegralibyśmy wszystkie głosowania. Nas jest o 1/2 czy 1/3 mniej niż posłów ze Śląska, z Katowic. Zapewniam: oni by przepchnęli każdą inwestycję, a my żadnej. Tak jak Łódź, Katowice i Wrocław. To byłaby tragiczna sytuacja, pokazałaby jak jesteśmy bezradni, posłowie PiS też.
• Mogliście dogadać się w klubie PO, że wzajemnie popieracie poprawki regionalne.
- Pan chyba nie jest tak naiwny. My z Lubelszczyzny byśmy się dogadali. Jednak przy głosowaniu poprawek nie działają mechanizmy klubowe. Jeśli opozycja mówi, jaka to stała się regionowi krzywda, to robi ludziom wodę z mózgu. Obyśmy zrobili to, co mamy zaplanowane. 3 maja rusza budowa lotniska, pod koniec przyszłego roku budowa Centrum Spotkania Kultur (obecny Teatr w Budowie), w przyszłym roku we wrześniu zacznie się budowa S17 i obwodnicy Lublina. To będzie radykalny postęp. W rządach PiS mieliśmy pięciu członków rządu z Lubelszczyzny. Co realnie wydarzyło się na Lubelszczyźnie? Nic.
• Poprzednia ekipa np. wprowadziła do planów remonty dróg S17 i S19
- Jednak dziewiętnastka była wprowadzona na wariata, bez realnych podstaw, żeby prace ruszyły. My zmusiliśmy ministra Grabarczyka do powołania spółki celowej do budowy tej drogi. To nasza konkretna zasługa. Gdyby nie moja pozycja polityczna, to wielu rzeczy byśmy nie przeforsowali. Mówię serio. To w jakim sensie zawdzięczam też Kaczyńskim. Zrobili ze mnie człowieka, który jest jednym z liderów PO.
• Ale wiele osób pana lekceważy, dla publicystów jest pan niepoważnym harcownikiem
- To prowincjonalne myślenie, niech pan o tym zapomni. W programie Tomasza Lisa, najchętniej oglądanym w telewizji z 3,5-mln widownią, niecałe 70 procent głosujących popierało mnie. Jest grupa publicystów, która uważa się za mędrców mających patent na rozumienie świata. Niech tak myślą. Ja mam informacje ze spotkań z ludźmi. W Janowie Lubelskim, kolebce PiS, na spotkanie ze mną przyszło 200 osób, była żywa merytoryczna rozmowa. To ludzie ocenią mnie w wyborach. Gdyby zależało to od publicystów to przecież Lepper nie zostałby posłem i wicepremierem, a Kaczyński prezydentem.